3 Body Problem. A fateful decision in 1960s China echoes across space and time to a group of scientists in the present, forcing them to face humanity's greatest threat. Young Sheldon. Brilliant yet awkward nine-year-old Sheldon Cooper lands in high school where his smarts leave everyone stumped in this "The Big Bang Theory" spinoff. Na pewno nie raz spotkaliście się z opinią, że Kuba jest całkowicie odizolowana od reszty świata. Całkowicie zamknięta na wpływy z zewnątrz, tworzy oddzielną rzeczywistość. Przysłuchując się stereotypom, można odnieść wrażenie, że dla Kubańczyków internet jest po prostu egzotyczną legendą. Cóż, musze Was rozczarować. To nie do końca tak wygląda. Niemniej, dla uzależnionych od obecności w sieci, Kuba jest nie lada wyzwaniem. Na Kubie prawie nikt nie ma w domu dostępu do internetu. WiFi w kawiarniach i restauracjach należy do rzadkości, a coś takiego jak dane w telefonie po prostu nie istnieje. Jedyną szansą na połączenie się z siecią jest udanie się do jednego z parków, w których zainstalowano routery (tzw. Parki WiFi). Jednak nawet znalezienie takiego miejsca nie gwarantuje sukcesu. By połączyć się z internetem potrzebne są bowiem specjalne karty. Na kartach tych znajdują się zdrapki z nazwą użytkownika i hasłem. Tylko po wpisaniu tych danych do naszego urządzenia uzyskamy dostęp do sieci. Jeśli będziemy mieli dużo szczęścia, połączymy się w pierwszym parku za pierwszym razem. Będziemy surfować przez godzinę z jednym tylko załamaniem sygnału. Bardziej prawdopodobny scenariusz wygląda jednak tak, że odwiedzisz pięć parków i w żadnym z nich nie będziesz umiał nawiązać połączenia. Kolejnego dnia skoro świt wrócisz do pierwszego, z nadzieją, że w mniej szczytowych godzinach szanse na połączenie są większe. Widząc kilka osób wpatrzonych w ekran, wypytasz ich, jak to zrobili. Skoro oni mogą, to ja też, prawda? Nikt jednak nie będzie w stanie podać Ci recepty na sukces. Najlepsza, powtarzana w kółko rada brzmi: „trzeba próbować”. Uparcie próbujesz więc dalej. Przy czwartej próbie telefon wreszcie wibruje z radości. Udało się! Masz godzinę czasu w wirtualnej rzeczywistości. Po dziesięciu minutach z nieznanych powodów tracisz połączenie. Jesteś zdeterminowany. Skoro udało się raz, uda się i drugi! Ponownie przepisujesz ciąg cyfr i liter z twojej karty. Pierwsza próba spełzła na niczym. Druga próba również spaliła na panewce. Dziwne hasło znasz już prawie na pamięć. Uparcie wpisujesz je dalej. Nic. Kolejny raz. Nic. I jeszcze raz… Jest! Twój okrzyk radości słychać w całym parku. Jesteś jednak jedynym z uśmiechem na twarzy. Sąsiad z ławki przeklina pod nosem, ale dobrze wiesz, że nie możesz mu pomóc. Ot, łut szczęścia. Rozemocjonowany, ponownie zagłębiasz się w wirtualną rzeczywistość. Przychodzące wiadomości pochłaniają Cię całkowicie. Odpisujesz na jedną, drugą i… Koniec. Godzina, która została Ci przydzielona wraz z kartą, właśnie minęła. Chciałbyś kupić kolejną, ale to wcale nie jest takie proste. Wczoraj stałeś pół godziny w kolejce w państwowym przedsiębiorstwie komunikacyjnym. Właściwie tylko po to, żeby dowiedzieć się że kart do internetu już nie ma. Ostatnie były jakiś tydzień temu. A następne? Nie wiadomo. Jak będą, to będą. Zmotywowany, próbowałeś również w dwóch hotelach. Mimo Twojego pięknego uśmiechu, karty dostępne były tylko dla gości hotelowych. Próbowałeś także w okolicznym kiosku. Mimo usilnych prób przyswojenia lokalnego akcentu, karty dostępne były tylko dla Kubańczyków… Poirytowany, poszedłeś za zasłyszaną na ulicy radą, że niekiedy w parkach prywaciarze sprzedają wystane w kolejkach karty. Potem przez blisko godzinę krążyłeś po parku wypatrując, kto może mieć jedną kartę w nadmiarze. W końcu sprzedał Ci ją jakiś młodzieniec za podwójną cenę. Dzisiaj jednak go nie widzisz. Przypominasz sobie wczorajszą mordęgę i po prostu odpuszczasz. Zdobycie karty do internetu to nie tylko dużo zachodu. To także spore obciążenie dla portfela. W państwowych punktach sprzedaży godzinna karta kosztuje 2$. Ale ponieważ rzadko kiedy są tam dostępne, przedsiębiorczy ludzie wyszukują je po całym mieście i sprzedają w parkach za dodatkową opłatą. Jeśli znajdziesz kogoś takiego (czy raczej: jeśli ktoś taki Cię znajdzie), godzinną kartę będziesz mógł kupić za 3$. Może za 2,5$ jeśli mówisz nienagannym hiszpańskim, uparcie negocjujesz i przypominasz trochę Kubańczyka. Drogo? No to przypomnij sobie jeszcze, że miesięczna pensja na Kubie wynosi raptem 15-25$. Kolejka do ETECSA, państwowego przedsiębiorstwa telekomunikacji. To tu płaci się rachunki za telefon i kupuje karty do internetu. Taki widok może znaczyc tylko jedno: właśnie dotarłeś do Parku Wifi. Pomimo wysokich kosztów, parki pełne są ludzi surfujących w sieci. Wieczorami Kubańczycy wychodzą z domów, gromadza się w parkach i próbują połączyć się z siecią. W nocy niemal każdy park rozświetlony jest światłem ekranu. Wydawać się może, że internet na Kubie jest dobrem luksusowym. W końcu kto byłby w stanie przeznaczyć 20% swojej miesięcznej pensji na godzinne połączenie z internetem? Niemniej, Parki WiFi nie przestają świecić niebieskim światłem ekranów. Zastanawiasz się jak Kubańczycy to robią? Przeczytaj o kubańskiej przedsiębiorczości: Na pograniczu socjalizmu i kapitalizmu A na celom Slovensku! 12.05.2022. Bratislava (12.5.2022) – Od dnešného dňa sa zo 4ky stáva plnohodnotný telekomunikačný operátor. Kým doteraz ponúkala len mobilné služby, dnes už obslúži aj zákazníka, ktorý chce fixné internetové pripojenie na doma či televíziu. Tento zásadný prerod je jednak výsledkom januárového PLUS Na Kubę wchodzi kapitalizm. Ale bieda trzyma się mocno Kuba pokazywana turystom ma się nijak do prawdziwej Kuby. Bo Kuby są tak naprawdę dwie - lokalna i turystyczna. Tak jak i waluty obowiązujące na tej pięknej... 28 marca 2017, 6:55 Eksplozja na Kubie. Zniszczona została część hotelu W Hawanie, stolicy Kuby, doszło do eksplozji, która zniszczyła historyczny Hotel Saratoga. Zniszczeniu uległa niemal cała fasada budynku - oprócz dwóch... 6 maja 2022, 18:38 TYLKO U NAS Małgorzata Wassermann o zwolnieniu z aresztu Katarzyny P., współoskarżonej w aferze Amber Gold Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił areszt wobec Katarzyny P., współoskarżonej w aferze Amber Gold. Zastosował wobec niej wolnościowe środki zapobiegawcze. –... 24 września 2021, 12:42 Protesty na Kubie. Rząd odciął Kubańczykom internet. "Ludzie donoszą o braku respiratorów, tlenu i lekarstw" Kubańczycy rozpoczęli protesty i wyszli na ulicę. Sprzeciwiają się głębokiemu kryzysowi gospodarczemu, niedoborom podstawowych towarów i przerwom w dostawie... 15 lipca 2021, 12:46 Prezydent Joe Biden wypuszcza trzech więźniów z Guantanamo. Czy zlikwiduje więzienie na Kubie? Trzech więźniów przetrzymywanych od wielu lat w amerykańskiej bazie w Guantanamo wyjdzie niebawem na wolność. Czy to początek likwidacji więzienia na Kubie? 19 maja 2021, 11:50 Kuba: Komuniści chcą ratować ledwo dyszącą gospodarkę i mają pozwolić na swobodę działania małym prywatnym firmom Komunistyczne eksperymenty na Kubie nie ożywiły gospodarki, a z nią jest coraz gorzej. Dlatego władze chcą pozwolić na swobodę działania małym prywatnym firmom. 8 lutego 2021, 9:03 PLUS Katarzyna Pakosińska: Otwieranie nowych drzwi szalenie mnie kręci Swoją premierę ma dzisiaj e-book Katarzyny Pakosińskiej – „Jak strugać wariata”. Z tej okazji zapytaliśmy cenioną artystkę kabaretową dlaczego tak mało kobiet... 23 lipca 2020, 15:25 Borussia Dortmund wspomina pięknego gola Jakuba Błaszczykowskiego [WIDEO] Borussia Dortmund wiele razy pokazywała, że ma sentyment do Jakuba Błaszczykowskiego. Udowodniła to kolejny raz, wspominając na Twitterze piękne trafienie Kuby... 10 kwietnia 2020, 9:31 Katarzyna Pietras - córka Beaty Kozidrak - zapowiada na jesień swoją pierwszą solową płytę. Będzie sukces? Katarzyna Pietras to córka Beaty Kozidrak i jej byłego męża Andrzeja Pietrasa. Dziewczyna wcześnie objawiła swój wokalny talent. Już w minionej dekadzie... 4 lutego 2020, 14:29 3-letni Kubuś dostał leki nasenne, żeby nie przeszkadzał mamie i jej partnerowi. Chłopiec już się nie obudził 27-latka spotkała się z nowym partnerem. Na to spotkanie w bydgoskim hotelu zabrała 3-letniego synka. Chłopiec tam dostał środki nasenne. Nie udało się go... 22 stycznia 2020, 19:39 Wyrok w sprawie Amber Gold Sąd w Gdańsku skazał Marcina P. na 15 lat, a Katarzynę P. na 12 lat i 6 miesięcy więzienia Wyrok w sprawie afery Amber Gold. Sąd w Gdańsku skazał Marcina P. na 15 lat więzienia. Wobec Katarzyny P. sąd zdecydował się na karę 12 lat i 6 miesięcy... 16 października 2019, 10:05 PLUS Hawana jest jak trzy różne miasta. Oto Vieja, Centro i Vedado Hawana, pełna kontrastów i ulicznego gwaru. Jedno miasto, kilka różnych światów, które spotykają się wieczorami na Maleconie. Stolica Kuby przyciąga jak magnes. 8 sierpnia 2019, 15:58 11 medali gimnastyczek Wisły Kraków w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży [ZDJĘCIA] Piękny sukces odniosła ekipa Wisły Kraków podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży w Wieliczce. W zmaganiach juniorek młodszych zdobyła aż jedenaście medali i... 24 maja 2019, 14:49 Zakopane: Mały Kubuś walczy z białaczką i prosi o naszą pomoc Nie skończył jeszcze nawet 4 lat, a już musiał podjąć najważniejszą walkę w swoim życiu. Kubuś Lipiński to mały zakopiańczyk, u którego lekarze wykryli ostrą... 20 lutego 2018, 12:13 PLUS Tropikalny raj: szczere uśmiechy i słodkie mango. Kartka z Filipin Tak szczerych uśmiechów, nawet na wyspie objętej wciąż stanem wojennym, tak słodkiego mango i tak przepięknego podwodnego świata jak na Filipinach, nie ma chyba... 12 stycznia 2018, 7:00 Trzy kobiety płyną na deskach z Kuby do Stanów Zjednoczonych Zmagają się z wiatrem, prądem i rekinami - wszystko po to, by przepłynąć na deskach z Kuby do Stanów Zjednoczonych. Trzy sportsmenki mają do pokonania blisko... 9 czerwca 2017, 12:22 MISTRZOWIE URODY 2017 | Salon Katarzyna jak SPA Trwa plebiscyt Mistrzowie Urody 2017 w Małopolsce. W kategorii Studio Urody w powiecie gorlickim jednym z liderów jest Salon Kosmetyczny Katarzyna w Gorlicach.... 16 marca 2017, 12:51 PLUS Nasz kotek to... puma Trzyletnia Nubia to puma, która zamieszkała w domu razem z właścicielami, rodziną Stanek. Duża kicia chodzi na smyczy, śpi na kanapie, wykonuje polecenia - tak... 28 stycznia 2017, 8:00 Czekali na ten mecz blisko 70 lat. Piłkarze USA pokonali w Hawanie Kubę [ZDJĘCIA] Po raz pierwszy od 1947 roku zostało rozegrane towarzyskie spotkanie pomiędzy Kubą a Stanami Zjednoczonymi. Mecz wygrali Amerykanie (2:0). 8 października 2016, 10:38 Co zrobić, żeby nie przytyć? Niektóre dzieci mają trudniej Niezdrowa dieta, zbyt mało ruchu, a może geny? O problemie otyłości mówi dr Katarzyna Przybyszewska. 1 lipca 2016, 12:27 Moda na kubańskie wakacje wciąż rośnie W szczycie sezonu na lotnisku w Hawanie ląduje po kilka samolotów dziennie, przywożących turystów z całej Europy. W hotelach słychać języki: francuski,... 6 czerwca 2016, 13:45 🗺️ Kuba #16. Poznajcie Oscara. Kubańczyka, który w '78 wyjechał na studia z Havany do Łodzi :) Zostań Patronem kanału!https://patronite.pl/vlogcashaVlog Ciekawe miejsca na Kubie 11 dni na Kubie. Nasz plan podróży, ciekawe miejsca, porady praktyczne 11 dni na Kubie. Nasz plan podróży, ciekawe miejsca, porady praktyczne No i jak było na Kubie? Dobre pytanie. Świat jest pełen sprzeczności i rozczarowań, jeśli nie jesteś tym światem dostatecznie zafascynowany. Kuba to marzenie wielu, specyficzne marzenie, ale też kraj wielu kontrastów i zawodów. Do wyjazdu na Kubę trzeba się mentalnie przygotować, po to by na miejscu dać sobie spokój z potencjalnymi zawodami, rozczarowaniami czy wkurzeniem i skupiać się na poznawaniu tej równoległej rzeczywistości w intrygujących socjalistyczno-kolonialnych szatach. Pewne rzeczy można założyć już przed przylotem. Że to rynek turystyczny w świeżej fazie, więc zobaczycie tam wszystkie wady i patologie tego etapu rozwoju turyzmu. Że tamtejszy socjalizm może być niewygodny i niezrozumiały dla Wielu z Was, że dwuwalutowość jest irytująca ale też, że… wszystko co o Kubie opowiadają ludzie z pasją i zakochani w tej wyspie – jest też prawdą. Zapraszamy na pierwszy wpis z serii o Kubie. Tym razem odwrócimy kolejność i wpis podsumowujący proponujemy Wam jako pierwszy a poszczególne miejsca będziemy opisywać i prezentować na zdjęciach od dziś aż do końca stycznia, kiedy ruszymy w kolejną daleką podróż. 1. Lot i lotnisko w Amsterdamie Wrzucamy na Instastory zagadkę o nasz kierunek podróży, a większość z Was głosuje, że lecimy do Azji-Południowo wschodniej. Część widzi jednak na tablicy Meksyk, Limę i Havanę i czujnym okiem wskazuje na lot na zachód. Lotnisko Schiphol to prawie jak drugi dom. A na pewno ten podróżniczy. To była nasza chyba już dwudziesta wizyta w tym miejscu. To niesamowite, że tak jak nie lubimy lotnisk z uwagi na oczekiwanie, nudę, niekomfortowe sytuacje i przepakowywanie, tak tu zawsze znajdziemy swój kąt i będzie nam dobrze. Po remoncie port lotniczy otrzymał kolejne bardzo fajne przestrzenie. Jak bibliotekę, miniaturową wersję muzeum Rijsk czy mały ogród doświadczalny z różnymi eksperymentami. Bo o fotelach i sofach do leżenia oraz odgłosach ptaków i lasu już Wam kiedyś pisaliśmy, prawda? Internet jest za darmo, a oznaczenia rękawów, bramek porządne i nowoczesne. W tutejszym kantorze wymienimy zawsze i bez problemu walutę na najróżniejsze pieniądze. Zwłaszcza z krajów do, których lata KLM. UWAGA! na końcu wpisu konkurs a w nim do wygrania… bilet od KLM na dowolny kierunek na świecie z siatki. Tylko… musicie uważnie przeczytać wpis. Przylot do Hawany Raport z przelotu będzie krótki, ale treściwy. Lecieliśmy Airbusem 330-200 w idealnym położeniu, tuż za skrzydłem po prawej stronie. Lot był dzienny, trwał około 10 godzin. Co ciekawe trasa wiodła łukiem wzdłuż Islandii, Nowej Fundlandii i Florydy i omijała Trójkąt Bermudzki. Tym razem KLM zaserwował nam na obiad klopsiki i pastę a na kolację minipizzę. Wszystkie inne dodatki do dań KLM znamy na pamięć. Ale jedno trzeba przyznać – południowoafrykańskie wino, które serwują (bez ograniczeń!) jest naprawdę wyborne. Ciekawe czy podobnie smakuje na ziemi. Lotnisko w Havanie im. Jose Marti leży spory kawałek od centrum, przylatujemy tuż po zachodzie słońca, jest parno ale niekoniecznie upalnie. Ponieważ mamy – jak zwykle – bagaże podręczne, nie musimy iść do doków i czekać na pojawienie się bagażów. Ten czas zawsze wykorzystujemy, by wyjść na terminal i wykorzystać fakt, że jesteśmy pierwsi. Piętro wyżej znajduje się kantor wymiany walut – idźcie tam i wymieńcie część pieniędzy. Nie większość, bo kurs nie jest podobno korzystny. Aczkolwiek jak porównaliśmy to do tego „na mieście”, to wcale nie były ogromne różnice. Za każde EURO dostaniecie 1 CUC z małą nawiązką. I tego się trzymajmy. Naprzeciw terminala można zakupić karty ETECSA, ale odpuszczamy, wolimy szybciej znaleźć się w centrum. Taksówka do centrum jest ustawowo ustalona na 20 CUC. To sporo, ale droga też niekrótka. Miejcie na wszelki wypadek wczytaną mapę google offline – bo nasz kierowca niekoniecznie znał adres casy, który mu pokazaliśmy. Warto mieć wcześniej tą pierwszą casę zarezerwowaną. Na wypadek pytań urzędników imigracyjnych. Choć to chyba już tylko miejska legenda. Oprócz zrobienia nam zdjęcia, zapytania o liczbę dni pobytu i potwierdzenia Tarjeta Turistica nic więcej przy kontroli się nie wydarzyło. 2. Hawana po raz pierwszy. Zachwyt i kontrasty Jet lag był stosunkowo łagodny. Tym bardziej, że jeszcze pierwszego wieczoru udało nam się poszwendać po nocnej Hawanie i spotkać z Kingą i Damianem z bloga Gadulec, którzy właśnie kończyli swój pobyt na Kubie i udzielili nam kilku cennych porad oraz szczerych uwag. A na blogu właśnie popełnili już pierwszy wpis o Kubie. O faktach i mitach. Samo miejsce spotkania było już dobrym tipem, bo knajpka przy ul. Lamparilla, 5 minut od Plaza Cristobyła względnie tania a jedzenie dobre. Pierwsze zderzenie z Havaną. Budzimy się pod naszymi prześcieradełkami o grubości chusteczki higienicznej. Miasto, a słyszymy za oknem koguty. Manuel zaprasza nas na kawę na swoim tarasie. On nie jest właścicielem casy, jedynie dogląda ją koledze. Klasyk na Kubie. Mieszkamy w odległości 5 minut od Panteonu i 10 minut od Plaza Central blisko placyku Plaza de Cristo. Spaliśmy w tradycyjnej casie na Starym Mieście przy ulicy Aguacate w kamienicy z przyjemnym balkonikiem do pokoju. Rezerwacja wcześniej przez airbnb. Cena ciuteńkę wyższa, niż standardowa cyzli 26-27 CUC. Czy polecamy? Raczej tak. Zwłaszcza za ten taras o poranku. Havana Vieja czyli Stare Miasto, choć jak na warunki europejskiego średniowiecza młódka. Pierwsze wrażenie może być mylne, zwłaszcza, gdy nie oglądało się miast w Indiach czy Azji. Stara Havana jest naprawdę stara jak na warunki amerykańskie, a tutejsze kamienice stoją czasami nieprzerwanie od 300 lat. Stoją albo i nie, bo niektóre leżą w gruzach. Morskie powietrze, nasączone solą bezlitośnie obnosi się z fasadami budynków. Są odrapane, zniszczone, brudne. Ale nie ma brudu na ulicach. Te wręcz pachną przesadnie detergentami. A większość kamienic jest podłączona do mediów: prądu, wodociągów, kanalizacji. I tym się miasto różni od tych wspomnianych wcześniej. Wiele ulic, z uwagi na fundusze UNESCO, państwowe i wpływy z turystyki odzyskuje blask, są kolorowe, fasady odnowione, a spód pokrywają granitowe, błyszczące płyty. Im bliżej głównego placu miasta oraz reprezentacyjnej ulicy Obismo – tym więcej takich budynków. Najbardziej „fotogeniczna” wydaje się kolorowa ulica Tienente Rey, z której przywitaliśmy się z fanami na facebooku. Plus cała masa ogromnych gmachów, budowanych w XIX i na początku XX wieku w stylu neobarokowym ale i art noveau czy art deco. Jest na czym oko zawiesić. Hawaną zapewne można się też zawieść, sparzyć, a nawet podtruć, jednak my tradycyjnie przybyliśmy do miasta dość przygotowani. Wiedzieliśmy czego chcemy, co nas interesuje i gdzie tego szukać. O szczegółowym zwiedzaniu Hawany napiszemy w osobnym wpisie, ale tu warto nadmienić fakt, że naszym zdaniem najpiękniejsze i najbardziej zadbane zakątki Havany to jej place i dziedzińce, zwłaszcza Plaza de Armas oraz Plaza de San Francisco, czy Plaza Vieja albo patio w Casa del Arabe. To są te fragmenty miasta, które przywołują bardziej Sewillę i Kordobę, niż Amerykę Środkową. Z dziedzińcami, patio i klatkami schodowymi włącznie. Najciekawszy dziedziniec to chyba ten w środku dawnej siedziby Gubernatora. Strzeże go figura Krzysztofa Kolumba. Taka dziejowa klamra. Komu nie są obce smaczki historyczne ten koniecznie musi wejść do fortu Castillo de Real Fuerza, a po chwili przeniesiemy się w czasy hiszpańskich galeonów pełnych złota i srebra, rapierów i armat przeciw pirackim banderom. Stoi obok i daje piękne widoki na drugi brzeg zatoki. W siedzibie tutejszej Tepsy czyli ETECSA kupujemy karty internetowe na cały pobyt. Stoimy w krótkiej kolejce i zakupujemy od razu 4 karty 5-godzinne. Dzięki czemu mamy „z głowy” prawie na cały wyjazd. A jak wiadomo blogerzy podróżniczy potrzebują więcej internetu. Zwykły Kowalski nie musi aż tak się obkupować. Powinna mu wystarczyć jedna karta na cały pobyt. Na sprawdzenie maili czy podstawowych wiadomości z kraju. INTERNET NA KUBIE Internet łapiemy w wielu miejscach – głównie hotelowych lobby czy placach, podążamy za ludźmi, którzy wpatrują się w smartfony, łapiemy sieć ETECSA i logujemy wpisując dwa numerki z karty-zdrapki. Od teraz system sam będzie odliczał wykorzystane na surfowanie minuty. Obojętnie gdzie. Karty mają ważność od 1 do 5 godzin. W punktach telekomunikacji kupicie je w cenie fabrycznej. Od koników w wielu miejscach w podwójnej cenie. Jakość połączeń jest bardzo dobra, ważne by mieć jednak więcej niż jedną kreskę. Tradycyjny spacer po Starym mieście wiedzie jego wschodnimi obrzeżami, im bliżej zatoki, tym więcej zabytków. Najlepiej zaplanować sobie trasę pomiędzy Katedrą a Plaza Vieja z przystankiem na deptak Obismo albo Kościół św. Franciszka. Poświęcimy na to pół dnia. Drugą połówkę na okolice Kapitolu i Teatru. Tyko uważajcie przechodząc przez ulicę, bo to wolna amerykanka. Przerwę warto zrobić w hotelu Ambos Mundos, na drinku w lobby lub wjechać windą na taras dachowy i ocenić miasto z góry. Transport do Vinales Nie martwcie się niczym, naganiacze transportu sami Was znajdą na pierwszym spacerze. Gospodarze również zaproponują. Generalnie taxi collectivo gromadzą się masowo blisko Kapitolu i parku de la Fraternidad, ale po pierwsze musicie umawiać się na dzień następny zawsze a po drugie, ceny nie będą jakość dużo niższe typu 10 CUC. Ewentualnie utargujecie 2-3 CUC względem ceny „od gospodarza”. Nasze taxi colectivo dzielimy z dwójką Hiszpanów z Barcelony, więc rozmowa po czasie schodzi na niepodległościowe dążenia Katalonii. Ku naszemu zaskoczeniu „po chwili” jesteśmy w Vinales. Nie spodziewaliśmy się, że droga zajmie nam dużo mniej, niż zapowiadają przewodniki i relacje. Niecałe 2 godzinki największą, całkiem poprawnej jakości kubańską autostradą wschód-zachód. Już pierwsze zderzenie z doliną Vinales, gdy serpentynami zjeżdża się z okolic siedziby Parku Narodowego do miasteczka – robi wielkie wrażenie. Przypomniał nam się zjazd autobusem z płaskowyżu do Goreme w Kapadocji. To był ten sam rodzaj przyklejenia do szyby i pierwszego „wow”. Tylko wzgórza takie bardziej zielone 🙂 3. Vinales. Piękno krajobrazów w czystej postaci Nie widział cudów krajobrazowych jakie wyczynia natura, kto nie dotarł do Vinales. Wszystko, co mówiono o tym rejonie świata to prawda. Kapadocja Tropików, Karaibski Laos itd itp. Zjeżdżając do miasteczka serpentynami z Pinal del Rio już potwierdziliśmy nasze zachwyty. W Vinales przebywaliśmy lącznie 3 i pół dnia i były to dobrze zagospodarowane dni, w których aktywność fizyczna mieszała się z fotograficznym rodeo i odpoczynkiem w promieniach złotego słońca i soczyściezielonej roślinności. W pierwszym dniu wędrowaliśmy po okolicy, łapiąc zachód z drinkiem w hotelu La Ernita. W drugim na dwóch kółkach zrobiliśmy dobre 20 km w kierunku słynnego Mural de la Prehistoria oraz Jaskiń de los Indios. Zawsze towarzyszyły nam mistyczne wapienne mogoty i krążące nad dolinami ogromne ptaki z czerwonymi szyjami – sępy indycze. Wędrujcie, oglądajcie, napawajcie się widokami, poczytajcie o historii. To 180 stopni inna Kuba niż zgiełk Hawany. Vinales jest małą mieściną z charakterystycznym, typowym dla Środkowej Ameryki ajutamento i kolonialnym placykiem w środku. Choć to serce roliczego obszaru, posypanego czerwonym jak cegła laterytem na którym dobrze uprawiało się warzywa i tytoń to Vinales tętni jednak życiem, głównie za sprawą turystyki i faktu, że 90% mieszkańców udostępnia swoje kolorowe domki z werandami i fotelami bujanymi jako casy dla turystów. I wszystko się kręci wokół. O Vinales i okolicy popełniliśmy już osobny wpis podczas lotu samolotem do Polski. Na dniach na blogu 🙂 Gdzie spaliśmy? No w casie. Ale nie takiej małej, kolorowej z altanką tylko… w bloku. Blok co prawda 2-piętrowy, z tarasami, zupełnie inny, niż Wam się wydaje, ale Pani Puppi, świetna gospodyni, robiła nam najsmaczniejsze jedzenie z całego pobytu (jedyne bardzo smaczne), ciągnęła pesos na lewo i prawo na nas, ale nam to w sumie nie przeszkadzało, bo oszczędziliśmy czasu i fatygi (niekoniecznie pieniędzy). Casę zarezerwowaliśmy przez airbnb (podobnie jak w Hawanie). Płatność z głowy, wszystko zapłacone wcześniej. 48 zł za osobę. Obiadokolacja za 7-8 CUC. Warto! 4. Plaża Cayo de Jutias To była nasza pierwsza okazja, by „wygrzać plecki” jak prosiły nas nasze mamy. Jednak jako, że od początku chcieliśmy trzymać się z daleka od hotelowych konglomeratów typu Cayo Coco czy Varadero, możliwość pojechania na wycieczkę lokalną do, zapuszczonej na końcu prowincji plaży bez hotelu i stałej restauracji wydawała się kusząca. Droga była najbardziej zniszczoną drogą, jaką kiedykolwiek jechaliśmy jednak miejsce okazało się całkiem w porządku. Plaża czysta, dość kameralna, pomimo grupki 30-40 osób, woda nie była zanieczyszczona a specyfika typowo namorzynowego wybrzeża w karaibskiej, turkusowej kolorystyce – bardzo przyjemna. Po drodze – mało kto na to zwraca uwagę – pokonujemy niewysokie góry, które są miejscem występowania reliktowej sosny karaibskiej, ten gatunek występuje tylko tutaj na świecie, a kilka podobnych w Ameryce Środkowej. Widok wzgórz z palmami królewskimi, bananowcami, a pośród nich… sosnami, wydał się surrealistyczny. Transport do Cienfuegos Tutaj zadziałał eksperyment z zakupionym wcześniej w Polsce transportem via Viazul. Na stronie tworzycie konto i dokonujecie zakupu, płacicie kartą i otrzymujecie dokument do wydruku, który należy wymienić na godzinę przed wyjazdem na bilety. Dzięki czemu oszczędziliśmy stresu i kolejek. To dość oblegane połączenie. I długie. Trwało ponad 6 godzin i naprawdę dało nam w kość. I naszym brzuchom. Uwaga! jeśli decydujecie się na taxi colelctivo to ich cena nie powinna być większa, niż Viazul, a wręcz może być czasem ciut tańsza. Czasami widząc zdesperowanych turystów, którym uciekł Viazul albo nie weszli do autobusu, taksówkarze dyktują dużo wyższe kwoty przejazdu. 5. Cienfuegos. Elegancja i deptaki Właśnie z tego względu wybraliśmy Cienfuegos, mimo, że autobus jechał dalej do Trinidad. To młode i eleganckie miasto, ma wytyczone ulice w szachownicę a większość głównych arterii, niesamowicie zadymionych spalinami domkniętych jest od rzędu piętrowych kamienic szpalerem arkad, chroniących przed słońcem. Choć Cienfuegos potrafi skraść serce niektórych, którzy tu zaglądają, choć tak naprawdę posiada tylko dwa interesujące obszary architektoniczne. W okolicach Plaza Centrali Parque Jose Marti oraz na południowym cyplu Punta Gorda. Z małej przystani przy Muelle Real odpływają natomiast statki w kierunku bastionowego zamku Castillo de Jagua, który chronił wejścia do portowej zatoki. Jednak największym, niespodziewanym hitem miasta jest eklektyczny, historyzujący nieco w stronę stylu mudejar, veneto czy neogotyku (jaki miks!) Palacio Della Vale, milionera sprzed 100 lat o tym samym nazwisku. Jak Wam się podoba? Casa, którą z polecenia Pani Puppy wybraliśmy, była bez okien, ale miała formę hostelową. To był dzień niekomfortowych odczuć żołądkowych, niekoniecznie z powodu jedzenia, racze przeraźliwych spalin w centrum miasta, jednak ostatecznie pokonanych po pół dnia z pomocą… Aqua Tonica. Polecamy – jakby co. Ogólnie oprócz tego epizodu na Kubie nie przytrafiło nam się kompletnie nic żołądkowego. Myliśmy ciągle ręce i piliśmy wodę butelkowaną. A drinki tylko z lodem z dziurką. I wystarczyło. 6. Trinidad. Kolonialna perła Karaibów Takie hasełka jak „być na Kubie a nie być w Trinidad to jakby nie być na Kubie” oczywiście na nas nie działają. Zwłaszcza, ze miasto należy raczej do obleganych przez turystów, niż pomijanych, niemniej, jeśli ktoś choćby minimalnie przygotuje się do tego kraju, poczyta, posprawdza już wie, że musi odwiedzić ten punkt na swojej trasie. Po prostu Trinidad aż kipi od nagromadzenia ciekawych miejsc, historii i plenerów na zdjęcia. Trinidad i okolice. Trinidad został uznany za perłę narodową już w czasach Batisty. Nawet władze rewolucyjne, tak niechętne przecież wszystkiemu, co kojarzyło się z wyzyskiem, kolonizacją i Hiszpanami musieli pogodzić się z tym, że dla dobra lokalnej ekonomii należy chuchać i dmuchać na Trinidad. Gdy ostatecznie UNESCO po wielu latach badań o obserwacji wpisało miasto oraz przylegającą doń Dolinę de Ingenios na listę – liczba turystów z całego świata zwiększyła się kilkudziesięciokrotnie a fundusze pozwoliły na renowację wielu budynków. I pojawił się boom na Trinidad – Kolonialną Perłę Karaibów. DRINKI W TRINIDAD Ceny Od 8 do 12 zł. Mojito – sok z limonki, ręcznie tłuczona mięta, cukier, biały rum. Serwowane w kubeczkach z okien „najlepsze na Kubie oraz „najlepsze na świecie” lub szklankach na Schodach Muzyki. Cuba Libre czyli ciemny rum z colą. Tropi lub Tu. Czasami starszy, 5-letni. Canchanchara (Ciamciamciara wg nas)– nasze odkrycie. Rum aguardiente de cana, sok z cytryny, dwie łyżki płynnego miodu. Coś pysznego. Najlepsze w barze o tej samej nazwie, co drink Choć podobno zdarzają się głosy przeciwne, Trinidad może przyćmić każde miasto, typu Cienfuegos, gdyż pomimo sporych tłumów turystów ma coś, czego nie da się wykorzenić – mocne genius loci. Kolorowe budownictwo, unikalna specyfika życia miejskiego w stylu wiejskim, muzyka na żywo (czasem zaskakująco autentyczna), słynne schody, przywołujące nieco śródziemnomorskiego klimatu temu miejscu, idealne do sączenia kubańskich drinków, cudowne faktury murów po południu i puste ulice o poranku, historia piratów, historia cukrowych baronów, francuskich imigrantów czy dramatyczne losy czarnych niewolników oraz wciąż żywa legenda santerii, synkretycznej religii stworzonej przez nich. To tylko mały abstrakt tego, co pokażemy Wam w osobnym wpisie o Trinidad. 7. Okolice Trinidadu Ponieważ w Trinidad postanowiliśmy zostać dłużej niż wcześniej planowaliśmy, udało nam się zwiedzić jeszcze okolice tego uroczego miasta. Początkowo myśleliśmy, że pojedziemy na wycieczkę zorganizowaną w góry Sierra del Escambray żeby zobaczyć miedzy innymi plantacje kawy, jednak okazało się, że wycieczki te są naprawdę drogie (poza tym możliwe jedynie albo jeepem lub też konno). W pierwszej kolejności udaliśmy się więc na kilkugodzinną wycieczkę (35 CUC za dwie osoby) po najważniejszych punktach wpisanej na listę UNESCO Valle de los Ingenos (Dolina Cukrowa). Obszar ten pod koniec XVIII i na początku XIX wieku przeżywał swój największy rozkwit. Powstawały tu, fundowane przez hiszpańskich bogaczy (którzy wkrótce stawali się jeszcze bogatsi) posiadłości z malowniczymi haciendami, oparte na niewolniczej pracy ogromnej ilości ludzi. Symbolem zarówno wielkiego bogactwa, jak i niewolniczej pracy jest tu 45 metrowa wieża strażnicza (dziś widokowa), która wzniesiona została na terenie posiadłości Manaca Iznaga. Roztacza się tu wspaniały widok na połacie falującej na wietrze trzciny cukrowej. Jeszcze piękniejszy, bo niemal na całą dolinę, podziwiać możemy z Mirador de la Loma del Puerto. Kolejnego dnia pojechaliśmy starym Fordem Anglia na inną wycieczkę (cały dzień z kierowcą to około 35 CUC). Tym razem naszym celem był Parque El Cubano. Żeby wejść na teren parku należy kupić bilet (10 CUC od osoby), bardzo łatwa i przyjemna trasa (około 40 – 45 minut w jedną stronę) wiedzie do głównej atrakcji tego miejsca tzn. Cascada El Cubano. Malowniczy wodospad zachęca kąpielą, a miejscowych do skoków ze skały do zielonkawej wody tworzącej coś na kształt basenu. To doskonała okazja, by w końcu, tak naprawdę uciec od zgiełku i wszechobecnych spalin. Koniecznie rano! Około bo potem przychodzą tu „wycieczki”. Po południu udaliśmy się na Playa Ancon. Plaża ładna i czysta, poza tym w jej części można rozłożyć się po darmowymi parasolami. Widzieliśmy, że w nieco bardziej oddalonym fragmencie (także bardziej zabudowanym) turyści opalali się na leżakach. My jednak zostaliśmy, w podobno, jak nas przekonywał Pan kierowca, w jej najładniejszym i najmniej tłocznym fragmencie. Jedynymi minusami byli „plażowi” sprzedawcy krążący wokół z pizzą i napojami oraz meszki, które mogą naprawdę dać się we znaki. Bardziej szczegółowo o największych atrakcjach w okolicy Trinidadu będziemy jeszcze pisać. Transport do Hawany Z Trinidadu nie ma najmniejszego problemu wydostać się gdziekolwiek. Rano przez ósmą kursują aż trzy busy Viazul. Do Varadero, do Santiago de Cuba i Havany. Następny do Havany kursuje o 14:00. Taxi Collectiwo same Wam wpadną w objęcia już dzień wcześniej i w cenie autobusów. Wybraliśmy bus, bo chcieliśmy w spokoju napisać wpis o Trinidadzie „na świeżo”. Dwa dni przed wyjazdem wpisaliśmy się do zeszytu rezerwacji na dworcu. 8. Hawana po raz drugi. Piraci i modernizm. Gdy rozpoczynamy jakąś podróż od stolicy i na niej kończymy, warto rozdzielić sobie jej zwiedzanie na dwie, ale zupełnie rozdzielne od siebie części. By nie powielać pewnych tras. Nasz pomysł na ostatnie 3 dni w Hawanie był konkretny, zmieniliśmy nasze ulokowanie względem czasu po przylocie – daleko na zachód, w Vedado. Po Starej Havanie, miasto rozrastało się w kierunku zachodnim, dziś to Havana Central a jeszcze dalej – nowoczesna, elegancka i wychwalana przez wielbicieli architektury Vedado. Był czas, gdy w latach 30-tych i 40-tych Havana była rozrywkową stolicą Ameryki Północnej. Nie Nowy Jork ani Chicago. Widać to w mnogości form i przepychu rezydencji, budynków, restauracji, hoteli, kościołów. Secesja, art deco, modernizm przedwojenny, modernizm powojenny – wszystko tu znajdziecie i to na każdym rogu. Jako, że jesteśmy miłośnikami i jesteśmy wrażliwi na takie perełki, ruszyliśmy na architektoniczne łowy, których efektem będzie osobny wpis o Vedado. Przy okazji zakwaterowaliśmy się przypadkiem w przepięknym, stylowym mieszkaniu w stylu art deco. A to nie było akurat planowane. Ostatni wieczór na Kubie spędziliśmy łapiąc promienie pomarańczowego zachodzącego słońca. Najpierw z drugiego brzegu hawańskiej zatoki – z murów Zamku Castillo de Los Tres Reyes a potem bulwaru Malecon, którym pieszo doszliśmy do Vedado w pół godziny. Zarówno Castillo de Los Tres Reyes, jak i zamek, z którego pięknie prezentuje się ten pierwszy – Castillo de la Real Fuerza zostały wzniesione między innymi dlatego, że PIRACI ostrzyli sobie przez długi czas zęby na Hawanę. I ostatecznie oprócz francuskiego korsarza Jaquesa de Sores’a już nigdy żaden pirat nie złupił miasta. Natomiast ostatnie pół dnia przez wylotem wędrowaliśmy po południowym Vedado oraz największym cmentarzu oby Ameryk – Necropolia de Colon. Więcej o samym zwiedzaniu Hawany w 2-3 i jej największych atrakcjach, ciekawostkach, knajpkach przeczytacie w osobnym wpisie na ten temat. Pamiątki i powrót do Polski Taksówka na lotnisko powinna kosztować nieco taniej, niż z lotniska. Jak umiecie się targować do 20 CUC, jak nie to 25 CUC. Lotnisko jest skromne, zapomnijcie o restauracjach oraz gniazdkach. Lepiej zjeść coś konkretnego przed samym wylotem. Internet ETECSA działa, ale tylko przy bramkach samlotowych, więc można wykorzystać „resztkę” z karty-zdrapki. Na lotnisku po przejściu kontroli (jak i przed) można kupić rum i cygara. Po umieszczeniu ich w specjalnej torbie z plombą, możecie te produkty przewiezc z sobą w bagażu podręcznym. Dla nas to było ważne, bo nie korzystamy z bagażów rejestrowanych. Ceny rumu bardzo ok. Havana Club 0,5 l za mniej niż 5 CUC, podobnie Santiago de Cuba. Polecana, podobno przepyszna kawa Santero kosztowała 14 CUC. To dużo, a jej opakowania nie budziło pozytywnych odczuć. Resztkę CUC wydaliśmy na cygaretki, pocztówki, magnez. Aczkolwiek można też wymienić je na EURO w kantorze, który służył nam przy przylocie w odwrotnym celu. Ale te kolejki… Lot KLM jest wygodny, bo nocny. Po wieczornej kolacji, większości zamknęły się oczy. Byliśmy na Kubie raptem 11 dni, więc nasze organizmy niekoniecznie dobrze się przestawiły. Codziennie zasypialiśmy najpóźniej o 22-23, tak było i w czasie lotu. Pobudka przywitała nas już nad Kornwalią i za chwilę, po śniadaniu samolot zaczął zniżanie do Amsterdamu. To byl zdecydowanie najszybszy powrót z dalekich krajów z naszych dotychczasowych. Podsumowanie, wrażenia i Informacje praktyczne Kuba jest marzeniem wielu. Jest w tej wyspie coś po prostu specyficznego, coś co ją wyróżnia, nie zlewa, nie upodabnia do innych miejsc. Często mówi się o zarzutach wobec krajów Ameryki Środkowej czy Azji Pd-Wsch, że są podobne, że wybierając jeden lub drugi możemy przeżyć podobną przygodę. Kuba wydaje się ma coś, co daje jej ten wkład w popkulturę świata jak Włochy, Japonia, Grecja – jest kubańska tylko tu i teraz. Muzyka, cygara, rum, taneczne rytmy, wieloetniczność, ponad 50-letnie samochody i ten specyficzny zakonserwowany choć wcale nie siermiężny socjalizm – to jej znaki rozpoznawcze. Zawieść się mogą jednak Ci, którzy celują z doznania smakowe, kulinaria, zapachy, ani transport i zakwaterowanie. Czyli typowi „backpakerzy” w japonkach, zwłaszcza po doświadczeniach z Azji Pd-Wsch. Na Kubę trzeba jechać z zaciekawieniem wszystkimi, wymienionymi rzeczami ale mieć z tyłu głowy, że mogą nas zmęczyć prozaiczne elementy podróży jak: przemieszczanie się, jedzenie, płatność w dwóch różnych walutach, przeraźliwe spaliny w miastach. Ale wyznajemy zasadę, że gdy wiemy po co i dlaczego podróżujemy – minimalizujemy rozczarowania. Pytania i odpowiedzi o Kubie, których sami sobie udzieliliśmy po powrocie Przed wyjazdem nurtowały nad konkretne pytania, na które odpowiedzi z lepszym lub gorszym skutkiem szukaliśmy na różnych stronach i innych blogach. Jeśli chodzi o skarbnicę wiedzy o Kubie to polecamy dwa: Holacuba Basi Stawarz i Cuba Mi Amor Ani Winiarek. Jeśli chodzi o blogi, to najczęściej przebywaliśmy na blogach: Mama Said Be Cool (również świeże info!) Ewy, Kamili i Podróżnickich. Czy na Kubie jest bezpiecznie? Szczerze? Cholera, chyba nigdzie nie czuliśmy się bezpieczniej. Ani jednej sytuacji krytycznej, ani jednej nerwowej, ba, nawet gubiąc torbę z bankiem energii i mikrofonem i drugim telefonem w jednej z kawiarni, po stresującym powrocie, po ponad pół godzinie torba… czekała na nas nietknięta. Coś jest na rzeczy, że im krócej jakaś władza trzyma obywateli, tym występek mniejszy. Czy Hawana jest ładnym miastem? To bardzo bardzo trudne pytanie. Serio to nie jest oczywiste. Wszystko zależy od Waszej wrażliwości na skorupkę i wnętrze. Skorupkę w wielu miejscach ma odpychającą, ale jak się zna wnętrze i zrozumie to się to ignoruje i skupia na detalach, zakamarkach, mówiących murach. No i trzeba mieć pomysł na Hawanę. Wiedzieć jak ją zwiedzać i po co. I nie tylko same Stare Miasto. Nie chodzić chaotycznie po ulicach, bo to faktycznie może zmęczyć. Ogólnie daliśmy Hawanie mocną czwórkę, a po zobaczeniu Vedado czworkę z plusem. W porównaniu z wieloma miastami Azji jest dużo czystsza i zadbana, ale jest jeszcze wiele do zrobienia. Czy Kuba jest droga na miejscu? Jest droga i nie jest droga. Można dostać rozdwojenia jazni. Raz jesz ziemniaczane chipsy za kilka CUP, pizzę za grosze i kawę za kilka groszy a raz musisz kupić butelkę wody za 2 CUC (czyli 8 zł) albo puszkę coli za 12 zł. Generalnie wszędzie udawało nam się płacić w CUP oprócz instytucji publicznych (muzea, wstępy). Przelicznik CUP do CUC to 25 do 1, ale mamy wrażenie, że płacąc w CUP udawało nam się kupić więcej a wydać mniej. Przerazliwie drogie są ceny hoteli – nie na nasze, polskie kieszenie, hosteli brak. Ceny ransportu i lokalnych wycieczek mocno zawyżone w stosunku do jakości usługi. Ale znowu ceny jedzenia (choć niezbyt smacznego) knajpkach, nawet w miejscach turystycznych często mieściły się w przedziale 4-6 CUC, czyli nasze ok 20-22zł. Wydaliśmy w te 11 dni na wszystkie bieżące rzeczy około 1800zł na głowę. W dowolnym kraju Azji Pd-Wsch to zapewne byłaby połowa tego. Czy Trinidad jest przereklamowany i przepełniony? Nie, jednak nie jest. Choć turystów tu sporo, to jednak nie więcej niż w dowolnym włoskim miasteczku w środku lata. A klimat ten sam, a może i lepszy, bo z domieszką latino. Trinidad jest świetny i rzeczywiście nazwanie go „perłą” pasuje. Porankami tu są pustki wręcz. Przynajmniej wg naszej wrażliwości. Liczba zabytków + plener fotograficzny + położenie + historia + klimat wieczorów. Każdy z tych elementów dostaje piatkę. Jeśli macie na Kubę pomiędzy 7 a 14 dni – nie rezygnujcie z Trinidad. Z Vinales też nie rezygnujcie 🙂 Czy mieszkanie w casach ma jakieś ukryte minusy? Owszem ma. Jedna to brak prywatności, choć brzmi to nieco surrealistycznie w tych okolicznościach, hello jesteśmy na Kubie! Wstawaj, tańcz, śpiewaj ze mną. Siadaj, opowiadaj. Druga to fakt, że właściciele cas żyją z pośrednictwa. Wcisną Ci wszystko, co i tak planowałeś sam. Czasami ma to pozytywny aspekt, bo nie musisz nic robić a masz załatwione najlepsze cygara, następną casę, taksówkę collecttivo pod dom czy rowery ale czasami mniej (ceny ciut większe, niż „na mieście”). Jedno jest pewne – jedzenie się opłaca jeść w casach. Smaczne, obfite i cenowo akurat wychodzi najlepiej. Zarówno kolacje jak i śniadania. *Wpis powstał w wyniku współpracy grupy kreatywnej Bloceania z marką KLM Polska Jeśli chcecie poczytać jak zorganizować i zaplanować podróż na Kubę z dzieckiem to koniecznie zajrzyjcie do Kasperków 🙂 natomiast o nurkowaniu na Kubie u Szalonych Walizek. Inštalácia anténneho setu na strechu/balkón/fasádu rodinného domu montážnymi pracovníkmi a zabezpečenie káblového prepojenia s počítačom po dohode so záujemcom Prečo ANTIK Internet Spojte sa so svetom iba za 17,92 € mesačne.
Kuba była jednym z ostatnich krajów na świecie bez dostępu do internetu mobilnego. 6 grudnia 2018 roku, kilka dni po uruchomieniu pierwszej komercyjnej sieci 5G, Kuba uruchomiła internet mobilny w standardzie 3G. Chociaż na świecie operatorzy wyłączają już sieci 3G dla 11,4 miliona obywateli Kuby jest to duży skok technologiczny. Internet na Kubie W styczniu 2013 roku został uruchomiony podmorski kabel, który połączył Kubę z siecią internetową na świecie. W czerwcu rząd na Kubie uruchomił 118 salek internetowych dostępnych dla obywateli. Do tego czasu internet był reglamentowany i dostępny jedynie w hotelach, wybranych zakładach pracy czy w domach notabli partyjnych. W marcu 2014 roku uruchomiono dostęp do poczty elektronicznej na telefonach mobilnych. A w czerwcu 2015 roku uruchomiono sieć 35 publicznych hotspotów z dostępem do internetu. Otwarcie dostępu do internetu dla obywateli nie oznaczało odejścia od polityki kontrolowania przekazu. Po pięciu latach od udostępnienia szerszego dostępu do internetu w rankingu wolności prasy “Reporterzy bez granic” Kuba praktycznie nie zmieniła swojego miejsca. W 2013 roku była na 171 miejscu a w 2018 na miejscu 172 na 180 krajów analizowanych w raporcie. Wynika to z blokowania dostępu do stron krytykujących politykę władz na Kubie. Początki internetu na Kubie Od grudnia 2016 roku możemy mówić o szerszym dostępie do internetu. Ponieważ ETECSA, państwowy operator, ogłosił uruchomienie mobilnego szerokopasmowego dla jednej z dzielnic Hawany. Do września 2017 roku liczba takich łączy wzrosła do 60 tysięcy. Upowszechnianie dostępu do Internetu stale rosło na Kubie. W 2018 roku liczba sal internetowych wzrosła do 670. Ponieważ normalnym widokiem na Kubie byli ludzie gromadzący się na placach z hotspotami ich liczba również wzrosła. Pod koniec 2018 roku liczba otwartych stref z dostępem do internetu przekroczyła 1200 hotspotów. Kuba uruchamia internet mobilny Jednak największa rewolucja internetowa dopiero się rozpoczyna. Od 6 grudnia 2018 roku wszyscy użytkownicy telefonów komórkowych na Kubie zyskają dostęp do mobilnego internetu. Pomimo rosnących miesięcznych dochodów Kubańczyków, od 16,38$ w 2007 do 29,60$ w 2016, koszty dostępu do internetu będą dla nich znaczące. Za pakiet 600 MB będą musieli zapłacić około 7$. Dla porównania w Polsce w ofercie przedpłaconej za pakiet nielimitowanych rozmów, SMSów oraz 10GB danych zapłacimy w przeliczeniu trochę ponad 7$. Za najwyższy pakiet 4GB Kubańczyk będzie musiał zapłacić 30$. Co jest równowartością średnich miesięcznych dochodów na Kubie. Jeżeli popatrzymy na historię telefonii komórkowej na Kubie, to zobaczymy, że pomimo wysokich cen stała się bardzo popularna. W 2007 roku było około 200 tysięcy klientów usług mobilnych ale już w 2017 roku ich liczba wzrosła do 4,6 milinów. Tylko w samym 2017 roku liczba klientów przyrosła o ponad 600 tysięcy. Wraz z rosnącymi dochodami Kubańczyków smartfony będą zyskiwały na popularności. Infrastruktura 3G na Kubie 789 BTS66% populacji
Dzisiaj opowiem Wam co warto zobaczyć na Kubie. Spędziliśmy na Kubie dwa tygodnie, podróżowaliśmy zupełnie spontanicznie. Zobaczcie, jak rozplanowaliśmy ten czas! LOT NA KUBĘ: Kuba na własną rękę jest łatwo osiągalna dla Polaków…
Ostatnia aktualizacja 26 listopada 2020 Czy na Kubie jest Internet? Gdzie można złapać darmowe Wi-Fi? Czy kubański rząd wprowadził cenzurę na informacje, które możemy znaleźć w sieci? Czy działa tam Facebook? Czy działa bankowość internetowa…? Rozwiejmy wszystkie wątpliwości! Internet na Kubie jest praktycznie wszędzie płatny. Niezależnie czy korzystamy z niego w kwaterach, hotelach czy punktach wifi. Zdarzają się kawiarnie, które oferują darmowy dostęp do internetu, ale w skali całej wyspy jest ich bardzo niewiele. Dostęp do internetu na Kubie uzyskuje się poprzez połączenie do sieci WiFi, które zawsze wymaga od nas hasła. Login i hasło należy nabyć na kartce zdrapce 1- lub 5-godzinnej. Kartka jest wielokrotnego użytku. 1h kosztuje 1 CUC. Punkty WiFi są zlokalizowane na całej Kubie w parkach, hotelach czy na placach miast i w słynnych punktach turystycznych. Zawartość tekstu1 Krótka historia kubańskiego internetu2 Pierwsze strefy Wi-fi na Kubie3 Internet niejedno ma imię4 Internet na Kubie dla Internet w Ceny internetu na Nie ma internetu za Co działa, co nie działa – aplikacje i Jakie aplikacje nie działają na Kubie 5 Punkty internetowe na Kubie (największe miasta):6 Internet w kubańskim domu7 Kubańscy hakerzy Krótka historia kubańskiego internetu Internet na Kubie jest. I to jest już dla wielu osób pierwsza bardzo ważna wiadomość. Na pewno jest też w części, bądź w też całości (ale tego nikt nie wie…), kontrolowany przez jednostki państwowe. Wikipedia podaje, że Kubańczycy połączyli się z siecią pierwszy raz już w latach 90., jednak oczywiście żaden przeciętny kubański González łączyć się wtedy nie mógł. Robili to pracownicy laboratoriów, centrów naukowych czy placówek dyplomatycznych. Wraz z zalegalizowaniem kupna-sprzedaży komputerów w 2007 roku zwiększyło się zainteresowanie nowymi technologiami. Był to jednak proces trwający sporo czasu. W rok później z połączenia z Internetem korzystało jedynie 190 tys. mieszkańców – głównie rządowi dziennikarze i osoby powiązane w inny sposób z państwowymi jednostkami. Do zwiększenia liczby użytkowników trzeba było czekać do 2013 roku, kiedy to rządowa firma ETECSA, która ma monopol na tego rodzaju usługi na wyspie, otworzyła kafejki internetowe, gdzie można było zasięgnąć informacji ze świata. Pierwsze strefy Wi-fi na Kubie W rok później, czyli dopiero w 2014 roku, wprowadzono eksperymentalnie strefy bezprzewodowego Internetu, które w kolejnych latach wyrosły jak grzyby po deszczu! Dziś już prawie każda mała mieścina ma choć jedno takie miejsce. Wielkie zmiany w korzystaniu z sieci przyszły wraz z rokiem 2018, kiedy to uruchomiono tzw. pakiety danych, które Kubańczycy mogą aktywować w swoich smartfonach. Przez długie miesiące mówiło się o 3G w kubańskim telefonie, ale dopiero grudzień 2018 roku przyniósł faktyczne mobilne połączenie. Jeśli chcemy korzystać z internetowego pakietu w telefonie, to należy mieć kubańską kartę SIM (koszt wyrobienia takiej karty to kilkadziesiąt dolarów) i mieć zasobny portfel. Ceny bowiem nie są niskie. Za 600 MG zapłacimy 7$ za 1 GB 10$ itd. Można zapomnieć więc o wideo-rozmowach, przesyłaniu zdjęć i innych temu podobnych. Jednym słowem – posiadanie el paquete w telefonie to nie lada luksus dla Kubańczyków. Natomiast paradoksem jest, że dzisiaj większość Kubańczyków – zwłaszcza ci młodzi – posiada smartfon, a przyjezdni często dziwią się, że telefony na wyspie są często lepsze… od tych, które oni posiadają w kieszeni. Przywiezione jako wyczekiwany prezent od wujka Sama z Ameryki kują później w oczy zagranicznych turystów. Czy najnowsze iPhone’y i Samsungi świadczą jednak o tym, że ktoś jest zamożny? Na Kubie przeważnie nie… Internet niejedno ma imię W celu połączenia z Wi-Fi większość kubańskich użytkowników zakłada konto ze swoim rządowym mailem (w domenie które później doładowuje w siedzibie ETECSA bądź kupując karty ze zdrapką, pod którą ukrywa się kod. Cena? Jedna godzina korzystania to koszt 1$. Gdzie można korzystać? Na głównych placach miast, miasteczek bądź w innych strategicznych miejscach. Jak poznać, że to tu? O to akurat nie trzeba się martwić. Tam gdzie stoją ludzie wpatrzeni w smartfony (u nas z identyfikacją takiego miejsca akurat byłby problem, ale na Kubie takich miejsc jest jeszcze stosunkowo niedużo). Co ważne, te rządowe skrzynki mailowe działają od kilku ładnych lat bez internetu! Kubańczycy mieli dostęp do takiej poczty „offline” przed strefami z WiFi i do dzisiaj chętnie z tego korzystają. Z pełną świadomością tego, że skrzynki te mogą być kontrolowane. Internet na Kubie dla turystów Jak radzi sobie turysta? Nie zakłada konta w siedzibie ETECSA, lecz kupuje kartę ze zdrapką i w wyznaczonych miejscach łączy się z Internetem. Czyli do skorzystania z internetu na Kubie każdy potrzebuje kartki zdrapki. Rządowa cena to aktualnie 1$ za 1h. Kartka jest wielokrotnego użytku na jedno urządzenie w danym momencie. Internet w hotelach Z dobrych informacji, zdrapka ta będzie działać na całej wyspie. No chyba, że używamy internetu w hotelu, wtedy musimy mieć kartę zakupioną w hotelowej recepcji i mimo że wyglądać ona będzie tak samo – zadziała tylko tam. Czyli internet hotelowy rządzi się swoimi prawami. Przykładowo, 1h internetu w Hotelu Nacional kosztuje 5 CUC i połączenie z siecią uzyskamy tylko poprzez kartkę zakupioną w tym właśnie hotelu. Podobnie kwestia internetu wygląda w kurortach. W wielu hotelach internet działa na kartki sprzedawane tylko w danym hotelu. Kartki sprzedawane w biurach ETESCA przydadzą nam się zatem w większości przypadków tylko do ogólnodostępnych stref z Wi-Fi. Ceny internetu na Kubie Turysta płaci tyle samo co Kubańczyk. 1 godzina internetu to 1 CUC (dziś równowartość mniej więcej 1 EUR). Dla przyjezdnego cena może i nawet jest atrakcyjna za możliwość bycia połączonym, ale dla przeciętnego Kubańczyka już niekoniecznie. Natomiast jeszcze kilka lat temu ta sama karta, na godzinne połączenie kosztowała 4 CUC, a na początku nawet 15 CUC! Wtedy z internetu na Kubie korzystali tylko ci najlepiej zarabiająco-kombinujący, a i tak był to wielki luksus. Nie ma internetu za darmo Darmowe Wi-Fi prawie nie istnieje. Nie znajdziemy go nawet w hotelach. Tam również działa system kartek ze zdrapką. Wyjątkiem może być bardzo luksusowy hotel – wtedy może udostępnią nam godzinę dziennie za free. Przy dużej ilości szczęścia możemy trafić też na prywatną kwaterę/restaurację, gdzie właściciel udostępnia domową sieć dla swoich klientów. Zetkniemy się z tym jednak naprawdę rzadko. Przeważnie, jeśli dana kwatera ma internet, to i tak potrzebna jest nam do połączenia kartka zdrapka. Co działa, co nie działa – aplikacje i bankowość Przed wyjazdem na Kubę większość osób ma obawy co do internetu właśnie i stron, które będą tam działać. Rozwiejmy zatem wątpliwości co do najczęściej zadawanych pytań. Na Kubie działają: Facebook Messenger Instagram WhatsApp Gmail Bankowość internetowa (poza tą amerykańską) YouTube Jakie aplikacje nie działają na Kubie AirBnB (działa w kratkę – z Polski możemy zrobić bez problemu rezerwację, na Kubie już niekoniecznie) Dostęp do amerykańskich banków Netflix (treści pobrane do oglądania offline działają!) AppStore Spotify Skype (bardzo różnie – działa w kratkę) Jeżeli planujemy korzystać często i dużo z internetu na Kubie, to bardzo dobrym rozwiązaniem będzie VPN (ang. Virtual Private Network), który przepuści nas do większości normalnie niedziałających na Kubie serwisów. Punkty internetowe na Kubie (największe miasta): Hawana: wszystkie hotele, kilka punktów w Starej Hawanie ( plac przy barze Floridita, Parque Cervantes) bliska okolica biur ETECSA, kilka punktów na Maleconie (łatwo rozpoznać po grupkach ze smartfonami). Trinidad: słynne schody przy Casa de la Musica, Hotel Iberostar Trinidad i Parque Cespedes, przy którym się znajduje. Cienfuegos: główny plac starówki (Plaza Marti). Vinales: główny plac przy kościele, hotele Los Jasmines i La Ermita. Varadero: hotele, okolica ETECSA, park rozrywki. Santa Clara: główny plac miasta (Parque Vidal) oraz „Plac Beatelsów”. Maria la Gorda: internet na plaży! Playa Giron: punkt tuż przy Muzeum Inwazji na Zatokę Świń. Playa Larga: główny punkt miasteczka – za pomnikiem kraba mini park z ławkami. Remedios: Plaza Marti (główny plac miasta). Cayo Levisa: recepcja hotelowa (jest również kafejka internetowa). Cayo Santa Maria – internet w hotelach i w imitacji miasteczka na kartki. Internet w kubańskim domu Domowe stałe łącze z Internetem jest tak samo absurdalnie kosztowne jak pakiety w telefonach. Ceny wahają się od 15 do 70 $ (warto zaznaczyć, że średnia pensja Kubańczyka to ok. 30$ miesięcznie). Jakość połączenia na pewno pozostawi natomiast wiele do życzenia. Natomiast i tutaj wiele się zmienia. Coraz więcej miast ma połączenie z bardzo dobrą ofertą internetową. Cena miesięcznego pakietu, który daje 30h korzystania z internetu, to 15 CUC (0,5 CUC za 1h połączenia). Jeśli pakiet się skończy, to z internetu nadal można korzystać, ale już po normalnej stawce – 1h za 1 CUC. Kubańskie władze czuwają ponoć nad przesyłanymi wiadomościami, kontrolują rządowe skrzynki mailowe użytkowników ETECSA. Jednocześnie nie zabraniają korzystania z Facebooka, a jedynymi blokowanymi portalami jest amerykańskie CiberCuba prowadzone przez Kubańczyków mieszkających w Miami. Nie działa także wiele serwisów amerykańskich, stałe problemy są np. z ale to nie ma aż tak wielkiego wpływu na codzienne życie Kubańczyków. Ciężko więc mówić o cenzurze informacji bezpośrednio. Kontrola jest, ale jest także swobodny dopływ do informacji. Również kubańska opozycja działa bardzo prężnie w internecie, z Yoani Sanchez na czele i jej serwisem Kubańscy hakerzy Warto również wspomnieć słów parę o fantastycznych hakerach, których na Kubie mamy na pęczki! Często mówi się, że Kubańczycy potrafią zhakować niemal wszystko. Cóż, przysłowie, że potrzeba matką wynalazków chyba najlepiej opisuje ten naród. Dostępu do najnowszych filmowych nowości również nie brakuje. Wystarczy z pendrivem udać się do „zapełniacza pamięci”, który za przysłowiowego dolara naładuje nam przenośny dysk premierami filmowymi i serialowymi, które często jeszcze nie zdążą dotrzeć do Europy. „Na Kubie wszystko jest możliwe” – powiedzą nam znów jej mieszkańcy tłumacząc jak to się stało. Ale nie brakuje i hakerów profesjonalnych, którzy będą potrafili przejąć sterowanie nad pożądanymi informacjami. Warto zatem świadomie i ostrożnie korzystać z internetu, kiedy łączymy się w ogólnodostępnych strefach WiFi. ENG: In the report, we present 19 migration waves and streams that have led to the fact that up to 20 million Poles and people of Polish origin currently live outside Poland. The report is the result of research carried out at the Institute Pokolenia Decyzja zapadła! Kuba na własną rękę. Jaką trasę objąć, gdzie spać, i jakie miasta odwiedzić? Czy na Kubie da się wynająć samochód? Dzisiaj opowiem Wam co warto zobaczyć na Kubie. Spędziliśmy na Kubie dwa tygodnie, podróżowaliśmy zupełnie spontanicznie. Zobaczcie, jak rozplanowaliśmy ten czas! ✈ LOT NA KUBĘ: Kuba na własną rękę jest łatwo osiągalna dla Polaków pod tym względem, że latają na nią bezpośrednie czartery z biur podróży – Rainbow Tours i Tui. O ile czartery nie zawsze są najkorzystniejszą finansowo opcją, gdy kupuje się je last minute, łatwo upolować jakąś ciekawą okazję. Polecamy loty we wrześniu – można trafić na fajne promocje, a ceny biletów czarterowych last minute sięgają nawet 1500 zł. NOCLEGI NA KUBIE: Jeśli jedziecie na Kubę na własną rękę, najlepszym sposobem na rezerwację noclegów na Kubie jest zabookowanie pierwszego noclegu będąc jeszcze w Polsce, na przykład przez serwis Airbnb a potem w robienie tego na miejscu. Ze względu na ograniczony dostęp do Internetu, na Kubie noclegów najłatwiej szukać jest “pocztą pantoflową”, pytając poprzedniego gospodarza, lub też chodząc po mieście i rozmawiając z ludźmi na ulicy. Co więcej, ze względu na słabo rozwiniętą sieć transportu może zdarzyć się, że nie dotrzecie do swojego następnego celu w czasie, który wcześniej zaplanowaliście. Na Kubie zalecany jest ogólny spontan. Wcześniejszą rezerwację polecamy jednak tylko w przypadku Varadero – to taki nasz Kołobrzeg – wszystko jest porezerwowane – my prawie spędziliśmy noc na plaży, bo przez parę godzin nie mogliśmy nic znaleźć. Tutaj dobrze sprawdzi się airbnb, albo booking. ⛴ TRANSPORT NA KUBIE: Po Kubie na własną rękę można podróżować na parę sposobów. Szczegółowo transport i opcje podróżowania po Kubie na własną rękę opisaliśmy w tym poście. Za wycieczkę po Kubie na własną rękę, dzieląc taksówki z dwoma poznanymi w Internecie dziewczynami zapłaciliśmy około 165 CUC/osobę. Dokładne koszty transportu na Kubie na własną rękę przedstawia ta grafika. ?ALKOHOL NA KUBIE: Śmiejemy się, że na Kubie alkohol jest tańszy od wody, co po części jest prawdą. W jednym z peweksów rum kosztował dolara, a butelka wody – 2 dolary. I co tu zrobić? Chyba nie ma wyboru! 🙂 Jadąc na Kubę na własną rękę alkoholu nam nie zabraknie! Zobacz też: CO ZABRAĆ ZE SOBĄ NA KUBĘ? ?INTERNET NA KUBIE: O Internecie na Kubie napisaliśmy w tym poście. ?WALUTA NA KUBIE: Na Kubie obowiązują dwie waluty. Peso Cubano (waluta dla Kubańczyków) i Peso Convertible (odpowiednik dolara). 1 $ = 25 CUP (PESO CUBANO) – wizerunek osoby 1 $ = 1 CUC (PESO CONVERTIBLE) – wizerunek pomnika ?CENY NA KUBIE: Ceny na Kubie dla turystów są drogie. W sklepach dla Kubańczyków nie ma nic, a w tzw. “peweksach” rzeczy, które są dostępne, nie mają większego sensu, jak na przykład można kupić słoik salsy do nachosów, a sklep nie oferuje nachosów. Przykładowe ceny: butelka wody L – od CUC piwo – 1 CUC mojito – CUC pizza w ulicznym stoisku – 4 CUP!!!!! krewetki w restauracji – 5-10 CUC zupa w restauracji – CUC średnia cena za nocleg – 20/25 CUC/osoba – w Varadero jest drożej – 35/40 CUC/doba i wszystko jest porezerwowane; to taki nasz Kołobrzeg. Koszty całego pobytu na Kubie własną rękę na dwa tygodnie: LOTY: 2000 PLN/osoba TRANSPORT NA KUBIE: 521,50 PLN/osoba ZAKWATEROWANIE: 730,50 PLN osoba JEDZENIE (+alkohol): 756 PLN/ osoba RAZEM: 4008 PLN/2 tygodnie Podsumowując, wyjazd na Kubę na własną rękę nie należał do najtańszych. W porównaniu do innych naszych wycieczek mocno nadciągnął on nasz budżet, a najbardziej stroniliśmy od wszelkiego rodzaju przyjemności. Cieszymy się jedna, że było nam dane przenieść się na dwa tygodnie do zupełnie innej rzeczywistości. ☀POGODA NA KUBIE: Najlepszą porą na wyjazd na Kubę jest okres między listopadem a kwietniem, ponieważ jest to poza tak zwanym “sezonem”. Jeśli chodzi o temperatury, to pora deszczowa na Kubie zaczyna się w maju i trwa do października (byliśmy we wrześniu i nie bardzo dała nam się we znaki, obejrzyjcie vloga). Średnie temperatury na Kubie to około 23-40 stopni Celsjusza. ?JEDZENIE NA KUBIE: O jedzeniu na Kubie przeczytasz w tym poście. Zobacz też: CO ZABRAĆ NA KUBĘ? NASZA TRASA WYJAZDU | KUBA NA WŁASNĄ RĘKĘ: Nasza podróż po Kubie na własną rękę przedstawiała się w sposób następujący: Szczegóły wyjazdu. Co trzeba zobaczyć na Kubie? | Kuba na własną rękę DZIEŃ 1 – MATANZAS Po wylądowaniu w Varadero i wymianie pieniędzy na lotnisku udaliśmy się do starego samochodu, którym przyjechał po nas na lotnisko właściciel casy, w której mieliśmy się zatrzymać w Matanzas, miasteczku niedaleko lotniska w Varadero. Koszt taksówki (25 CUC podzieliliśmy na 4 osoby z dziewczynami, które poznaliśmy przed wylotem przez internet. Casę u Jose i Marii zarezerwowaliśmy jeszcze będąc w Polsce, przez serwis Airbnb. Casa na miejscu okazała się być skromna, łazienka była na zewnątrz, ale co ważne i co zdarzyło się nam później tylko raz: właściciel mówił po angielsku. ‼️ KLIKNIJ I ODBIERZ ? ZŁ NA PIERWSZĄ REZERWACJĘ W AIRBNB! ? Matanzas okazało się być miłym kubańskim miasteczkiem, w którym miasto tętni życiem w nocy (bez szaleństw – ludzie po prostu wychodzą na ulicę), gdzie na rogu ulicy można napić się pysznego soku z mango, a “peweks” był najlepiej wyposażony na całej Kubie. DZIEŃ 2 MATANZAS -> HAWANA Z Matanzas dojechaliśmy we 4 dzieląc taksówkę (45 CUC). Hawana przywitała nas niesamowitym gwarem i falą gorąca. Podczas gdy nasza gospodyni przygotowywała nam pokój. Serdecznie polecamy to miejsce (klik) – czyste, tuż przy promenadzie Malecon, a jednocześnie bardzo blisko starówki, my udaliśmy się zjeść i napić się mojito. Ceny w restauracjach dla turystów w centrum Hawany nie są niskie. Mojito kosztowało 3 CUC, najtańsza, najmniejsza pizza również 3 CUC. Po południu udaliśmy się do Habana Vieja, na starówkę Hawany, gdzie zobaczyliśmy Catedral de la Habana, oraz napiliśmy się piwa w słynnej Casa de la Cerveza. Hawanę zdecydowanie trzeba zobaczyć podczas wycieczki na Kubę. Miasto ma niesamowity klimat, który zostaje z nami na długo. DZIEŃ 3 – HAWANA Dzień w Hawanie spędziliśmy leniwie, popijając mojito w barach, piwo pod sklepem z Kubańczykami, Cuba Libre na Malecon, oraz próbując kubańskiego jedzenia (restauracja Dos Pelotas absolutny hit!). Serdecznie polecamy ten sposób na “rozsmakowanie się” w tym cudownym mieście. zdjęcia: Julia Wawrzeńczak i Karina Bartkiewicz DZIEŃ 3 – HAWANA–>PLAYA LARGA–>TRINIDAD Z Hawany wyjechaliśmy wcześnie rano. Niestety, tutaj potwierdziły się opinie o przekrętach na Kubie, o których wcześniej czytaliśmy w internecie. Dlatego zdecydowaliśmy się też napisać osobny post o oszustwach na Kubie. Kierowca taksówki, która miała zawieźć nas na dworzec, z którego odjeżdżają tzw. taxi collectivo, alternatywa dla drogich i często przepełnionych państwowych międzymiastowych busów Viazul zamiast na dworzec wysadził nas w… szczerym polu, gdzie jego kolega zaproponował nam dojazd do naszej destynacji za o wiele większą kwotę, niż ta oferowana pod dworcem. Nie pozostało nam nic, tylko być twardym, okazać poirytowanie i zażądać transportu na stację. Na szczęście jesteśmy zaprawieni w boju i wszystko udało się pomyślnie. W drodze do Trinidad poprosiliśmy kierowcę, żeby zajechał z nami na godzinę do Playa Larga. Ponieważ była to tylko godzina, nie za wiele zobaczyliśmy, więcej na ten temat możecie przeczytać na TYM blogu. Sama plaża nie jest ładna, natomiast tuż przy niej rozbity jest niesamowity targ jedzeniowy, przypominający trochę nasz festiwal foodtrucków, na którym można zjeść tanio lokalne przysmaki. Trinidad przywitał nas pięknymi uliczkami. Warto tutaj zaznaczyć, że na Kubie ze wszystkim trzeba się targować. Również za zakwaterowanie. Po stargowaniu ceny casy do 20 CUC za dobę udaliśmy się na spacer. Trinidad bardzo nas zauroczyło. Przy słynnych schodach przy Casa de la musica sprzedawany jest rum za CUC (i jest baaaardzo mocny) 😉 Kubańczycy mieszają się z turystami, dużo z nich jeździ na koniach. DZIEŃ 4 – TRINIDAD – JAVIRA WATERFALLS Jako, że Ryjek jak widzi wodospady, to kwiczy, pierwszy dzień w Trinidad zdecydowaliśmy się poświęcić na wycieczkę do wosodpadów Javira Waterfalls. Nasza hościna zaproponowała nam wycieczkę na koniach za 20 CUC/osobę; grzecznie podziękowaliśmy i powiedzieliśmy, że udamy się tam na rowerach, które wypożyczyliśmy za podwójną stawkę (więcej o oszustwach na Kubie przeczytasz w TYM poście). Uważając, że jesteśmy sprytni, zdecydowaliśmy się przechytrzyć wszystkich i mimo zapewnienia, że do wodospadów nie da się dojechać na rowerach, ruszyliśmy w drogę. Jak to się nie da? Co to dla nas! Jakie było nasze zdziwienie, gdy po 10 minutach pedałowania natrafiliśmy na takie błoto, że dosłownie nie było opcji przejść przez nie nie będąc utytłanym do łydek. Zeszliśmy z rowerów, przypięliśmy je do słupa i zaczęliśmy żmudną wędrówkę wgłąb parku. Było to dla nas nie lada wyzwanie. Polegało na lawirowaniu pomiędzy najgłębszymi kałużami z błotem, końmi z turystami, którzy zdecydowali się odwiedzić wodospady w sposób, na który my nie chcieliśmy się zgodzić, oraz uciekaniem przed lokalnymi zwierzętami – kozami, jaszczurami i krowami. Niestety ze względu na częste uczęszczanie trasy przez konie, ścieżka oprócz błota pełna była odchodów tych zwierząt. No ale cóż… PRAWDZIWY PODRÓŻNIK SIĘ NIE PODDAJE. Po drodze zatrzymaliśmy się na wodę z kokosa. Po trzech godzinach cali spoceni i w błocie dotarliśmy do Javira Falls i szczerze mówiąc… Rozczarowały nas one, głownie ze względu na dzikie tłumy. Nie należą one do miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć będąc na Kubie. Wodospad jest mały, a ludzi bardzo dużo, śmieją się, piją alkohol i puszczają muzykę z głośników. Podsumowując – jeśli przyjdzie Wam do głowy odwiedzić Javira Falls – nie polecamy podjęcia się tego na piechotę! 🙂 DZIEŃ 5 – TRINIDAD – PLAYA ANCON Dzień 5 zdecydowaliśmy się spędzić na Playa Ancon, oddalonej od Trinidad zaledwie o 15 minut jazdy samochodem. Po przeanalizowaniu wszystkich opcji transportu najbardziej korzystną wydał nam się przejazd taksówką – 7 CUC/4 osoby. Na Playa Ancon można także dojechać autobusem za 5CUC/osoba (bilet w dwie strony), jednak ostatni autobus wraca z plaży o godz 18:00. Sama plaża jest ładna, nie ma na niej zbyt wiele osób. Polecam pójść na spacer na koniec cypelka, gdzie nie ma żywej duszy i można zostać samemu ze swoimi myślami. DZIEŃ 6 – PRZEJAZD DO MORON Następnego dnia, po spędzeniu 3 godzin na negocjacji ceny przejazdu do Moron, udało nam się znaleźć całkiem przyzwoitego Pana, który wyglądał jak Bob Marley i zaoferował nam podróż za 40 dolarów za 4 osoby. Możecie się tylko domyślić, jaka była nasza reakcja, gdy po spakowaniu walizek do samochodu okazało się, że cena wzrosła do 60 CUCów. No ale nic. Byle do przodu. W Moron udało nam się znaleźć bardzo przyjemną Casę – dwa pokoje, kuchnia, salon, toaleta – tylko za 30 CUC za 4 osoby na dobę! Dajcie znać, to wskażemy adres. Serdecznie polecamy! DZIEŃ 7 – PLAYA PILAR Moron postanowiliśmy ustanowić za bazę wypadową do Cayo Coco, na którym chcieliśmy zobaczyć Playa Pilar. Wiedzieliśmy, że na “Cayo” są tylko bardzo drogie hotele, więc opcja z noclegiem w Moron była bardzo sprytna. Jeśli tak jak jak zastanawiacie się, czy na Cayo Coco da wjechać się bez mieszkania w hotelu – tak, da się – ale trzeba mieć przy sobie paszporty – sprawdzają przy wjeździe! Playa Pilar… No cóź… Piękna, cudownie sypki piasek, ale… No właśnie. Dzikie tłumy, które psują całą zabawę. Kolejne miejsce, którego nie trzeba zobaczyć na Kubie 😀 Koszt taksówki z Moron do Cayo Coco opisałam w TYM poście. DZIEŃ 8 – KOCZOWANIE W MORON I PRZEJAZD DO VARADERO Hmmm, jak już wspominałam, Kuba jest bardzo dziwnym krajem. Mimo, że za transfer z Moron do Varadero oferowaliśmy 10 krotność miesięcznej pensji… nikt nie chciał nas zawieźć! Spędziliśmy zatem 5 pięknych godzin siedząc na ganku naszej casy na plecakach czekając, aż znajdzie się ktoś, kto jednak nas zawiezie. I… Udało się! Z o wiele lżejszymi portfelami dotarliśmy do Varadero, gdzie już czekała na nas kolejna niespodzianka. Podróżując po Kubie nie mieliśmy zarezerwowanych żadnych noclegów. Na Internecie na Kubie nie można polegać, dlatego najlepszą opcją jest chodzenie i pytanie o nocleg ludzi na ulicy, targowanie się, i ogólne cieszenie się chwilą. Jak bardzo zdziwieni byliśmy, jak okazało się, że po przyjeździe do Varadero miejsca nie ma… NIGDZIE! Po dość długich poszukiwaniach udało nam się znaleźć maciupki pokoik dla naszej czwórki, gdzie ja z Ryjkiem spałam na podłodze na materacu, a dziewczyny na łóżku, i ta przyjemność kosztowała nas… 30 CUC, czyli tyle samo, co za luksusy w Moron. No cóż… Tego samego dnia pobiegliśmy do miejsca z hotspotem, żeby poszukać noclegu na noc następną. I tu kolejna niespodzianka. UWAGA: jeśli jesteś na Kubie, nie możesz dokonać rezerwacji przez airbnb. Proces rezerwacji jest blokowany. Musieliśmy skorzystać z pomocy siostry Ryjka, która obudzona w środku nocy zarezerwowała nam jedyny dostępny pokój. Więcej o Internecie na Kubie przeczytasz w TYM poście. DNI 8-14 – VARADERO I SANTA MARTA Kolejne dni spędziliśmy na plaży (znowu tłumy!!!). Wypożyczyliśmy też skuter (więcej o wynajmie w TYM poście) i udaliśmy się na przejażdżkę po okolicy. Jeśli chcecie iść na kolację, polecamy pojechać skuterem do Santa Marty – jedzenie o połowę tańsze i smaczniejsze. A. No i Ryjek ogolił głowę. DZIEŃ 14 – POWRÓT Na lotnisko pojechaliśmy pięknym starym Chevroletem z 57 roku. Ta przyjemność kosztowała nas 40 CUC za 4 osoby, ale – było zdecydowanie warto! Jeśli macie jakiekolwiek pytanie związane z podróżą na Kubę na własną rękę – piszcie w komentarzach, z wielką chęcią odpowiemy! 🙂 Jeśli w Waszym przypadku będzie to Kuba na własną rękę i nadal nie wiecie gdzie spać, ja serdecznie polecam airbnb, stronę, która skupia gospodarzy i podróżujących na całym świecie. Sama korzystam z niej na całym świecie, zresztą zawsze zostawiam Wam linki w postach do miejsc, w których spałam. Klikając w TEN LINK dostaniecie 100zł na swoją pierwszą rezerwację (a ja otrzymam zniżkę na moją kolejną podróż). Dwie pieczenie na jednym ogniu, prawda? 😉 Pomóżmy sobie nawzajem! 🙂 Zobaczcie, jak to wszystko wyglądało na żywo 😉 | Kuba na własną rękę Przeczytaj też: TRANSPORT NA KUBIE OSZUSTWA NA KUBIE JEDZENIE NA KUBIE 10 RZECZY, KTÓRE MUSISZ WIEDZIEĆ PRZED WYJAZDEM NA KUBĘ INTERNET NA KUBIE zdjęcia: Julia Wawrzeńczak i Karina Bartkiewicz tMnGzOx. 281 160 363 296 464 360 191 238 420

internet na kubie 2017