Warszawa to jedno z największych i najbardziej dynamicznych miast w Polsce, jednak wśród tętniącego życiem centrum można znaleźć także wiele opuszczonych i zapomnianych miejsc. W tym
Herb województwa łódzkiego Obszar powstał po pierwszej wojnie światowej z części historycznych, takich jak ziemia sieradzka, rawska, opoczyńska, wieluńska, piotrkowska oraz z Księstwa Łowickiego. Utworzone jako wynik decyzji administracyjnej, przez co stanowi obszar niejednorodny ani kulturowo, ani tradycyjnie, ani obyczajowo. Opuszczone miejsca w Łodzi Rozkwit infrastruktury fabrycznej, a później zniszczenia wojenne i okupacyjne pozostawiły na Łodzi ogromne znamię. Po mieście bardzo dużo jest porozrzucanych opuszczonych obiektów, starych fabryk itp. Każdy eksplorator powinien znaleźć tu miejsce dla siebie. Opuszczone miejsca w województwie łódzkim Oczywiście wokół głównego centrum przemysłu tekstylnego powstawało wiele wsi fabrycznych, które budowały się wokół zakładów. Dzięki temu nie tylko sama Łódź obrodziła w opuszczone miejsca, ale też i okolica. W województwie łódzkim znajdziemy nie tylko opuszczone fabryki warte eksploracji, ale też opuszczoną infrastukturę kolejową czy zdewastowane pałace. Bez wątpienia obszary są warte eksploracji. Historia województwa łódzkiego Najstarsze znalezisko z terenu obecnego województwa pochodzi sprzed ok. 56 000 lat. Jest to fragment krzemiennego narzędzia znaleziony pod górą św. Małgorzaty (powiat łęcki). Na początku epoki brązu (1800 - 1400 lat osadnictwo na tych terenach skupiało się w dorzeczach Bzury, Warty i Pilicy. Właśnie w tym czasie znaleziono tu tak zwane brązowe skarby, na przykład brązowe naramienniki z Rawy Mazowieckiej. Znalezione tu kurhany w Łubnej i Okalewie zaliczają się do największych w Polsce. Tuż przed nową erą pojawiają się tutaj pierwsze elementy uzbrojenia Celtów, którzy przez te tereny przewozili i handlowali bursztynem. Później pojawiają się także elementy z rzymskich prowincji czy też greckie monety. Znaleziono na przykład w Rychłocicach rzymski kaganek, a w Siemiechowach późnoceltycki hełm. To właśnie tędy przechodził szlak bursztynowy. Legenda powstania miasta Łódź U źródeł Bzury, na Rogach i Różkach, pełno było błota i kałuż. Tylko wąski, dziki dukt leśny przedzielał je wówczas od nowych źródeł i drugiej rzeczki zaczynającej swój bieg już na późniejszych Dołach i Sikawie. Była to dzisiejsza Łódka, przed wiekami zwana po prostu Starą Strugą. Janusz przeciągnął po tych błotach dalej swą łódź na południe i zachód. I znów z trudem odpychał się jakimś drągiem o płytkie dno owej strugi. Obowiązkowo - jak na owe czasy wymagano i jak głosi opowieść - musiał mieć w tobołku w swej dłubance jakiś obrazek święty czy figurkę szczęśliwą... Dopłynął tedy do miejsca, gdzie dziś stoją stare kamienice przy Zgierskiej w parku Staromiejskim, (dziś już w skrytym kanale). Tu Janusz poczuł, że jego stara ojcowska łódź jakby była pełna kamieni i dalej ruszyć nie może. Czy ten obrazek tak mu zaciążył, czy też, co bardziej możliwe, dno się nadwyrężyło uciążliwą podróżą i woda w łodzi przybrała; dość, że o dalszej podróży nie było już mowy, choć rzeka biegła jeszcze niżej na zachód. Wyszedł więc chłop z łodzi na brzeg, wyciągnął tobołek i trochę pomedytował. Później przez mieliznę wyciągnął ową łódkę ku wyższemu, północnemu brzegowi. Wdrapał się na wzgórek, rozejrzał wokoło i nabrał otuchy. Okolica była sposobna, na zdrową i spokojną wyglądała. Wnet chciał sporządzić sobie szałas na nocleg, by na drugi dzień łódź oporządzić i próbować płynąć dalej, lecz gdy chwilę pobył na brzegu, spotkała go tu pierwsza przygoda, zaczął padać ulewny deszcz. Nie zraziło go to wcale. Ściął kilka grubszych gałęzi i ustawił na nich swą łódź - dnem do góry! Posłużyła mu za schronienie przed burzą. Stała się pierwszym ludzkim dachem w tej okolicy... Rano posłyszał Janusz glosy puszczy. Wokoło rozbrzmiewały ptasie śpiewy, słychać było stukanie pracowitych dzięciołów, brzęczenie dzikich pszczół. Okolica przemawiała doń swojsko i kusiła: - ...Tu się zadomowisz, tu oporządzisz - będzie nam z sobą dobrze, żaden książę ani biskup czy inny wielmoża nie dostrzeże cię tu.. pracę ci, choć mozolną, dam - mówiła dalej puszcza. - Nie poskąpię drzewa na budulec, ni miodu z dzikich barci, a może czasem i tur, żubr lub łoś ci się trafi... Przemówiło to do niego. Został. Dopiero nadchodząca jesień wygnała go z domku "Pod Łódką"... Począł ścinać kłody, pod pierwszą własną, prawdziwą chatę! A szałas z łódką, jako dachem, zachował potem długi jeszcze czas na pamiątkę swego tu przybycia... Jeszcze później związał się z jakowąś dziewuchą z dalszych stron, być może aż z odległego o milę - Widzewa... Tu spytają niektórzy ciekawsi, dlaczego nie z Kozin lub Żubardzia?... Ano, bo osad tych jeszcze wtedy nie było... Następne chaty, już z synami i wnukami wznosił. Osiedli obok ojca i dziada, na wzgórkach, które po wiekach Górkami Plebańskimi tu nazywano, gdyż powstał tam później drewniany kościółek. Niedługo, bo już w piątym pokoleniu, rozłożył się w tym miejscu kwadratem targowy Stary Rynek, a było to przy drogach leśnych wiodących na północ do Zgierza, na zachód pod Strugę, na południe do Piotrkowa i Drewnowiczów i na południowy wschód do Wolborza... Minęło sto, a może dwieście lat od tamtych czasów. Dopiero przyszłe pokolenia słuchając opowieści gminnej, jak to ich odważny i pracowity prapradziad przedzierał się przez tę gęstwinę swoją mizerną łódką, która na mocy jakiegoś dziwnego uporu płynąc dalej nie chciała i tu nabrawszy wody w miejscu stanęła - nazwali to miejsce na wieczną pamiątkę po prostu - Łodzią... Mieszkańcom tej osady wydało się jednak z czasem, że to zbyt mały dowód szacunku i miłości dla przodków, na dodatek więc i rzekę, która była niegdyś drogą ucieczki, a stała się przez samodzielną wyprawę przodka nadzieją lepszego jutra, nazwali podobnie - Łódka... Źródło: Łódź rolnicza pomiędzy XV a XIX wiekiem Łódź rolnicza Pierwsze informacje o Łodzi pochodzą z 1332 roku, jednak dopiero w 1423 roku król Władysław Jagiełło nadał jej przywilej lokacyjny (wieś dostała 28-łanowy obszar). Mieszkańcy utrzymywali się głównie z rolnictwa. W połowie XVI wieku miasteczko liczyło około 650 - 800 mieszkańców. Dopiero na początku XIX wieku rozpoczyna się okres rozwoju miasta (po zniesieniu granicy celnej pomiędzy Królestwem Polskim a Rosją). Zaczęli przybywać nowi mieszkańcy, rzemieślnicy oraz kupcy. Powstał tutaj krajowy przemysł włókienniczy, a miasto stało się wiodącym ośrodkiem polskiego przemysłu tekstylnego. Szybki wzrost ludności Łodzi w XIX wieku był wynikiem napływu ludzi ze wsi, małych miast oraz osadników z państw ościennych (głównie z Czech i Saksonii). Pod względem tempa przyrostu miasto biło wszelkie ówczesne rekordy - niemal co 10 lat podwajała liczbę swoich mieszkańców (1860 - 32 tys., w 1897 r. - 314 tys.). Łódź za czasów okupacji Łódź przemysłowa Od roku 1870 (i przez następne 20 lat) miasto wchodzi w czas najbardziej intensywnego rozwoju przemysłowego. Powstają ogromne zakłady bawełniane: np. Poznańskiego (1872 rok) oraz Heinzla i Kunitzera (1879 rok). Powstają tez zakłady wyrobów jedwabnych, maszyn włókienniczych, lnianych czy wełnianych. Dzięki temu wiele firm jednoosobowych i spółek jawnych poprzekształcało się w spółki akcyjne. Miasto nie było przygotowane na tak dynamiczny rozwój: zarówno powstających fabryk, jak i napływających ludzi. Warto zauważyć, że w 1908 roku miasto zamieszkiwało 340 000 ludzi i zajmowali oni taki sam teren, co w 1840 roku 13 000 ludzi. Zaczynają powstawać przedmieścia, pełne chasu budowlanego i nędzy. To wszystko prowadzi do napięć: w 1861 roku zniszczeniu ulegają mechaniczne krosna w fabryce Scheiblera, a w 1892 roku wybucha (pierwszy w Polsce) strajk powszechny, znany jako „Bunt Łódzki”. Kolejne manifestacje zaczęły się odbywać w latach 1905 - 1907, gdzie protestowało aż kilkadziesiąt tysięcy robotników. Podczas jego ujarzmiania zginęło lub zostało rannych kilkaset osób, wiele też dostało się do aresztu. Mimo tego ludność Łodzi wciąż wzrastała i w okresie 1910 - 1913 zwiększyła się z 408 000 do 506 000. W czasie wybuchu I wojny światowej miasto było jednym z najgęściej zaludnionych miast przemysłowych na świecie - 13 280 na km2. Po pierwszej wojnie światowej i podczas okupacji niemieckiej przemysł włókienniczy popadł w ruinę, a sama Łódź wyludniła się prawie o połowę. Ulica Piotrkowska za czasów okupacji hitlerowskiej Okres międzywojenny Jako pierwsze miasto w Polsce wprowadza się tutaj bezpłatny i powszechny obowiązek nauczania. W 1928 roku powstaje oddział Warszawskiej Wolnej Wszechnicy Polskiej, który zapoczątkowuje powstanie Uniwersytetu Łódzkiego. Dziewięć lat później powstaje Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Przed wybuchem II wojny światowej Łódź była centrum przemysłu tekstylnego i ośrodkiem okręgu przemysłowego, a zamieszkiwało ją około 672 000 osób (w tym prawie 35% ludności żydowskiej i prawie 15% niemców). Łódź kilka lat po wojnie II wojna światowa Po zajęciu miasta przez armię nazistów, w 1940 roku utworzono getto dla Żydów. Na początku było w nim ponad 300 000 osób (cztery lata później, przy jego likwidacji, wyszło z niego zaledwie około 900 osób). Powstał też obóz dla Cyganów oraz obóz do celów germanizacji i niszczenia polskich dzieci, przez który przeszło około 12 000 dzieci, z których ponad 6 000 bestialsko zamęczono. Dzień przed wyzwoleniem Niemcy spalili więzienie na Radogoszczu, w którym żywcem spalili 2 000 osób. Łącznie zginęło ok. 300 000 Żydów i 120 000 Polaków. Łódź po wojnie Po wojnie w mieście zostało około 300 000 mieszkańców. Co prawda struktura miasta, jego budynki i fabryki mocno nie ucierpiały, jednak ucierpiała ich zawartość: Niemcy wywieźli mnóstwo surowców, maszyn, itp. W latach 1945 - 1948 miasto pełniło funkcję zastępczej stolicy miasta, w którym zgromadzili się i obradowali przedstawiciele władzy w Polsce. Od razu po wojnie, w 1945 roku, postanowiono zwiększyć obszar miasta czterokrotnie - aż do 21 150 hektarów. Przemysł został znacjonalizowany, zmodernizowany i zrestrukturyzowany. Łódź przeradza się w ośrodek naukowy i akademicki. Odbudowywane są budynki mieszkalne i powstają nowe zakłady fabryczne. Niestety skutki wojenne są widoczne do dziś: w mieście aż roi się od opuszczonych miejsc, głównie zakładów fabrycznych. Postanowiłem założyć topic o różnych, opuszczonych miejscach w Polsce. W tym wątku proponuję zamieszczać forki różnych opuszczonych fabryk, miast, osiedli itp miejsc. Jest tego w Polsce sporo, więc myślę, że temat będzie tasiemcowy :) Za chwilę pierwsze OPUSZCZONE MIEJSCEPolskie miasta widma kuszą samotników. Nie wszyscy lubią gwar staromiejskich uliczek czy familijny klimat osiedli, na których sąsiedzi znają się aż za dobrze. Niektórzy w poszukiwaniu spokoju zaszywają się gdzieś w górach. Inni woleliby być jak czarnobylscy ostańcy: pozostawać jednymi z ostatnich mieszczan wśród opustoszałych od dekad bloków. Wbrew pozorom jednak nie trzeba jechać aż do Prypeci, by doświadczyć stanu specyficznej samotności. Miast widm w Polsce jest wiele. Wszyscy oczywiście z miejsca wspomną pełne pustych bloków mieszkalnych Borne Sulinowo, ale warto wiedzieć, że równie atrakcyjnie – w dość szczególnym znaczeniu tego słowa – może być też w innych miejscach. Polskie miasta widma: 6 opuszczonych miejsc Kęszyca Leśna, fot. Filip Chlebda 1. Kęszyca Leśna Brukowana droga wśród drzew, tory pojawiające się i znikające pod warstwami ziemi i rozbujanymi przez wiatr trawami. Perony ginące w krzewach. Tak gości wita Kęszyca Leśna – militarne polskie miasto widmo. Po kilku minutach spaceru oczom ukazują się szeregi kilkupiętrowych domów stojące w równych odstępach od drogi. Wybite okna, zrujnowane wnętrza, szmaty zwisające z próchniejących poręczy. Atmosfera jest wyjątkowa, a ostatnie 100 lat sprawiło, że zamiast lasu stoją tu opustoszałe bloki i koszary. Pierwsze obiekty militarne w sąsiedztwie wsi Kęszyca znanej wówczas jako Kainscht wznieśli w 1927 roku Niemcy. Regenwurmlager, bo tak nazwano to miejsce, na język polski przekładane jest jako „koszary dżdżownic”. Z czasem budynki stały się zapleczem dla jednego z największych projektów defensywnych realizowanych na wschodnich granicach III Rzeszy, czyli dla Festungsfront im Oder-Warthe Bogen znane dziś jako Miedzyrzecki Rejon Umocniony. W 1936 roku na oficjalne otwarcie garnizonu przyjechał sam Adolf Hitler. W kolejnych latach – jak donoszą niezmordowani kronikarze opisujący losy tego miejsca – w „koszarach dżdżownic” stacjonował pułk waloński, a Hindusi, Persowie, czy Tadżykowie nabywali umiejętności bojowych. Jeden z mitów głosi też, że działał tu obóz szkoleniowy Abwehry. Po wojnie teren przeszedł w ręce Polaków. Od 1945 roku miasteczko przemianowano na Gródek, a w koszarach stacjonował garnizon Wojska Polskiego. Po 11 latach obiekty przekazano jednostce łączności sowieckiej Północnej Grupie Wojsk, która wyprowadziła się z tych terenów dopiero w 1993 roku. W spadku po czerwonoarmiejcach został nam dość kiczowaty pomnik dzielnego radzieckiego łącznościowca w dramatycznej pozie. Stoi w środku miasteczka. Kęszyca Leśna – pomnik; fot. Dominika Węcławek Dziś wiele obiektów wciąż pozostaje opuszczonych. Wiatr hula po olbrzymich strychach, które niczym pradawne (lub trochę nowsze) zamczyska skrywają skarby sprzed dekad. Pod ziemią zaś rozciągają się wielokilometrowe korytarze miejscowego „metra”, czyli MRU. Miejscowe władze starają się wykorzystać jak najwięcej solidnych, poniemieckich konstrukcji naziemnych. W ten sposób dawne koszary odzyskują blask i zamieniają się w przytulne mieszkania dla cywili. 2. Pstrąże Miejscem, które nie doczekało się takiej rewitalizacji i wciąż pozostaje tylko spektakularnym zbiorem bloków w samym środku lasu jest Pstrąże. W 1901 roku Niemcy przeznaczyli ten teren na koszary. Po dwóch wojnach światowych teren trafił w ręce Sowietów, którzy miasteczko nie tylko odgrodzili od świata i zamknęli dla obcych wysadzając most na Bobrze, ale też starli z map. Pstrąże; fot. Krzysztof Grygianiec Wszystko, co się znajdowało w granicach Pstrąża było ściśle tajne aż do 1992 roku, kiedy to Armia Radziecka opuściła granice kraju. Przez kolejne dekady tereny tego polskiego miasta widma stały się świetnym miejscem do ćwiczeń dla polskich jednostek specjalnych. Tu doskonalili techniki żołnierze GROM-u. Obecnie w opustoszałych bloczyskach hula wiatr, a w oknach zamiast firanek szczerzą swe kły rozbite szyby. Gdzieniegdzie można znaleźć ślady przeszłości. Najczęściej są to pstrokate tapety z rosyjskich gazet, rzadziej inne elementy wyposażenia. 3. Mała Moskwa, czyli Legnica Znacznie więcej ciekawych artefaktów znaleźć można w mieście, w którym w latach 1945-93 funkcjonowało dowództwo sowieckiej Północnej Grupy Wojsk. Mowa tu o Legnicy. Sowieci zajmowali niemal połowę powierzchni miasta, ale porzucone bloki zostały obecnie w całości zaadaptowane na nowoczesne dzielnice mieszkaniowe. Wciąż opuszczone pozostały jedynie byłe tereny szpitalne w Lasku Złotoryjskim, które chociaż pełne niszczejących budynków, zachowały się w ogólnie niezłym stanie. Poradziecki szpital w Legnicy; fot. Dominika Węcławek Szpital widmo tej pory potrafi pobudzać wyobraźnię odwiedzających. Na całość składa się kilka różnych obiektów, w tym gigantyczny budynek główny, w którym łatwo rozpoznać bloki operacyjne i sale dla pacjentów, nieco mniejszy obiekt sportowy z piękną mozaiką i basenem, do tego kotłownie, a także dawne pawilony sklepowe. Bufet w opustoszałym kompleksie szpitalnym, Legnica; fot. Dominika Węcławek W wielu miejscach ocalały szyby z oryginalnymi, rosyjskimi napisami, a choć ze ścian sterczą macki kabli, a woda w basenie zielenieje, to łatwo sobie wyobrazić, jak wyglądała całość w latach świetności. 4. Śródborów Znacznie mniej łaskawie los i plądrownicy obeszli się z ośrodkami zdrowia w podwarszawskim Śródborowie, będącym wypoczynkową częścią Otwocka. W tym mieście-ogrodzie wśród wielu często pustych już drewnianych domów typu „świdermajer” wypatrzyć można ogrodzenia okalające dawną chlubę Mazowsza: sanatoria, w których leczono przede wszystkim choroby płucne, szpitale dla psychicznie chorych i domy dziecka. Śródborów; fot. Dominika Węcławek Wznoszone na początku i w połowie XX wieku obiekty w tym polskim mieście widmie dziś potrafią wywołać ciarki u niejednego eksploratora. Dziesiątki pustostanów porasta mech, a drzewa nierzadko wybijają się z podłóg kolejnych zdewastowanych sal. Dwa najbardziej spektakularne ośrodki to powstałe po II Wojnie Światowej Sanatorium Chorób Płucnych im. Hanki Sawickiej oraz słynna „Zofiówka”. Działający od 1908 roku Zakład dla Nerwowych i Psychicznie Chorych Żydów „Zofiówka”, który w czasie okupacji stał się gettem, po jego likwidacji przeznaczony został na Lebensborn Ostland, czyli jeden z wzorcowych ośrodków „odnawiania krwi niemieckiej”. Po wojnie stopniowo podupadał, stając się oazą dla duchów i bolesnych wspomnień z zapomnianej przeszłości. Spacer zapuszczonymi alejkami między budynkami nikogo nie pozostawia obojętnym. 5. Miedzianka Zupełnie inne odczucia budzi przechadzka wokół niepozornej osady znanej dziś jako Miedzianka. Jeszcze sto lat temu było to miasteczko górnicze znane jako Kupferberg. Solidne murowane domy, zagrody, ogródki, pola uprawne a wokoło sztolnie, w których niemieccy górnicy wydobywali skarby Rudaw Janowickich: rudy żelaza, srebro, miedź i kobalt. W okolicy funkcjonowało ponad 150 szybów i sztolni, a podziemne chodniki rozciągały się na wiele kilometrów, jednak już pod koniec XIX wieku – z racji na stopniowe wyczerpywanie się złóż poszczególnych surowców – zaczęto odchodzić od górnictwa na rzecz rekreacji. Kupferberg jako jedna z najwyżej położonych miejscowości w Prusach zyskał walor turystyczno-wypoczynkowy. Kupferberg, pocztówka ukazująca nieistniejącą już zabudowę rynku; źródło: Gdy po II Wojnie Światowej miasteczko znalazło się w granicach Polski, odkryto bogate złoża rud uranu. Odkrycie przypieczętowało losy miasteczka. Arma Radziecka wysiedliła cywili, zamknęła teren i rękami robotników przymusowych rozpoczęła rabunkową eksploatację podziemnych złóż, a wydobyty materiał przekazywany był do słynnego (dziś także opustoszałego) zakładu wzbogacania uranu w Kowarach. Wskutek szkód górniczych Miedzianka – bo taką nazwę uzyskało to miejsce po wojnie – zaczęła znikać. Dosłownie. Kolejne domy, a czasem całe gospodarstwa wraz ze zwierzętami, zapadały się pod ziemię. Dzisiejsza Miedzianka to ledwie cień dawnego miasteczka. Jej historię rozsławiła nagradzana książka Filipa Springera „Miedzianka. Historia znikania”, a funkcjonujący tu od kilku lat browar pielęgnuje lokalną tradycję warzenia piwa. Kto jednak chce poszukać duchów dawnego Kupferbergu, powinien zejść z drogi. Wśród drzew wciąż jeszcze sterczą cegły dawnych domów, a pod cienką warstwą gleby w najmniej spodziewanych miejscach trafić można na podpiwniczenia, do których nikt nie schodził od ponad półwiecza. 6. Krzystkowice To polskie miasto widmo funkcjonuje pod kilkoma nazwami. Wybierając się tu na zwiedzanie, jedni mówią, że to Nowogród Bobrzański, choć właściwy Nowogród znajduje się kilka kilometrów wcześniej. Inni używają zamiennie nazw DAG Krzystkowice albo DAG Christianstadt, można też natknąć się na określenie Alfred Nobel Dynamit Aktien-Gesellschaft Chistianstadt. W środku lasu, z dala od ostatnich zabudowań mieszkalnych, znajduje się potężne miasto-fabryka. DAG Christianstadt, fot. Krzysztof Grygianiec Wysokie na kilka pięter budynki, jedne z cegły, inne z żelbetu, zieją pustką i kuszą pozorną ciszą. Wnętrza wciąż potrafią robić piorunujące wrażenie. Na ścianach napisy informacyjne i ostrzegawcze po niemiecku, rosyjsku i polsku prześwitują przez kolejne warstwy bohomazów wykonanych sprayem. W podłogach wciąż odnaleźć można ślady po dawnych urządzeniach, a w niektórych miejscach nadal zalegają resztki wybuchowego proszku, który zabił tu już wielu. Przebiegające przez teren całego kombinatu tory wyglądają tak, jakby za chwilę mógł tędy przejechać kolejny pociąg i tylko po barakach, w których przebywali więźniowie przymusowo pracujący w tutejszej fabryce amunicji, nie ma już śladu. DAG Christianstadt, fot. Krzysztof Grygianiec DAG Christianstadt Fascynuje i przeraża jednocześnie, a każdy, kto zechciał pozostać w tym miejscu na noc, po jakimś czasie czuje się jak stalker z opowieści braci Strugackich, balansując między snem a jawą, tym, kim jest a tym, kim stać się może. Lista opustoszałych miast, kompleksów fabrycznych, sanatoriów, wsi i dworków jest znacznie dłuższa. Niezależnie od tego, gdzie poniosą was nogi i czy w polskich miastach widmach zamierzacie spędzić ledwie kilka godzin, czy może kilka dni, pamiętajcie o bezpieczeństwie. Nie bez powodu wiele miejsc pozostaje do dziś nieodkrytych. Jedni zdroworozsądkowo nie zagłębiają się w podziemia i zakamarki. Inni po prostu wchodzą, ale już nigdy nie wracają. Taki już urok widma. Fot. tytułowa: DAG Christianstadt, fot. Krzysztof Grygianiec Jesteśmy największym serwisem nieruchomości w Polsce Sprawdź Największy serwis nieruchomości w Polsce
By: Marek Pawlicki - admin. On: 30 maja 2016. Na początku warto wyjaśnić czym jest urban exploration. Termin ten oznacza miejską eksplorację. W realu urbex to odwiedzanie miejsc opuszczonych, niedostępnych dla większości osób i najczęściej zapomnianych. Są to np: stare fabryki, zapomniane szpitale, opuszczone domy czy porzuconeJest takie miejsce na południu Polski, niedaleko Sanu i granicy z Ukrainą, które kryje w sobie wiele tajemnic i nieopowiedzianych historii. Opuszczone wioski w Bieszczadach, miejsce, które przejęła ponownie natura, gdzie ciężko spotkać człowieka. Gdzie czas zatrzymał się wiele lat temu, a bolesną historię pamiętają jedynie wielowiekowe drzewa, które były świadkami uśmiechów, ale też łez. Które pamiętają tętniące życiem bieszczadzkie szlaki i wsie, ale też moment, gdy wszystko się tutaj zmieniło i nigdy nie było już takie, jak kiedyś. Kiedy to wyznanie, narodowość, poglądy nie miały znaczenia, bowiem wszyscy byli tu braćmi, żyjącymi razem, ramię w ramię od wieków. Opuszczone wioski w Bieszczadach owiane są tajemnicą, którą warto odkryć. Poznać ją, by zrozumieć niezwykłą i nieznaną historię Bieszczad i ich zupełnie inne oblicze. By dostrzec, że to, co dzisiaj może wydawać się bujną zielenią i lasem, kiedyś było domem dla wielu tutejszych mieszkańców, których już tutaj nie ma… We wpisie tym zabierzemy Cię na wędrówkę przez tzw. Bieszczadzki Worek i kilka opuszczonych, wysiedlonych wiosek w Bieszczadach. Na końcu tego wpisu znajdziesz mapę, na której zaznaczone są odwiedzane przez nas miejsca. Tajemnice Podkarpacia – opuszczone wioski w Bieszczadach Dzisiejsze Bieszczady kojarzą się głównie z połoninami, górskimi szczytami i pięknem natury. Na myśl przychodzi także dzikość przyrody, magia, pewna nostalgia i cisza. Przyglądając się dzisiejszym Bieszczadom aż ciężko uwierzyć, że niegdyś był to bardzo zaludniony region Polski! Zaskakuje także różnorodność mieszkańców dawnych Bieszczad. Ramię w ramię żyli tu ze sobą Rusini, Polacy, Bojkowie, Łemkowie i Żydzi. Bieszczady były wielowyznaniowe, wielonarodowe, tolerancyjne. Obok siebie stawiano cerkiew i synagogę i nie było w tym nic dziwnego. Rusin był sąsiadem i bratem Polaka i Żyda, a normalnymi wartościami, bez względu na narodowość i wyznanie był wzajemny szacunek do siebie jako ludzi, ale także do odmiennego wyznania. W razie świąt jednego wyznania, wierzący innych religii powstrzymywali się od prac, z szacunku do siebie nawzajem. Wspaniałe czasy i wartości, za którymi dzisiaj tak tęskno, szczególnie patrząc na opuszczone wioski w Bieszczadach… Opuszczone wioski w Bieszczadach – krótka historia Bieszczad Przez wieki Bieszczady ulegały zmianie i nie miały nadto dużo wspólnego z Bieszczadami, które znamy współcześnie. Tętniło tutaj życie, istniało mnóstwo wiosek pełnych domostw, gospodarstw. Funkcjonowały tutaj zakłady przetwórstwa drzewnego, młyny, huty czy kopalnie ropy. Znaleźć tu można było piękne dworki, otoczone parkami i połoninami. Mieszkańcy, zajęci swoim życiem codziennym, niespecjalnie interesowali się polityką, żyjąc w swoim własnym, wyjątkowym świecie. Wiejskie domy rozlokowane były po obu stronach Sanu, a granica państwa polskiego oddalona była o kilkaset kilometrów na wschód od Bieszczad. Przebiegała tędy kolej wąskotorowa i szerokotorowa, znajdowały się tu karczmy, stoki narciarskie, piękne pensjonaty przyciągające turystów w XX wieku. Życie kwitło i nikt nie mógł spodziewać się tego, jak te piękne lata mogą być ulotne i pewnego dnia utracone na zawsze… Choć na przestrzeni wieków, działania wojenne docierały i tutaj, dopiero wybuch II wojny światowej i to, co nastało po niej, na zawsze zmieniły obraz bieszczadzkich wiosek. Najpierw ziemie te podzielono między hitlerowskie Niemcy i ZSRR, zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow. Nagle mieszkańców Bieszczad rozdzielono, a nowa granica została poprowadzona pomiędzy nimi… Bieszczady – znane góry pełne nieznanych historii Jednak to koniec II wojny światowej przyniósł kres bieszczadzkim wioskom. Wydawać by się mogło, że koniec wojny, mimo bólu, który przyniosła, da upragniony spokój, wrócą stare, dobre czasy… Po II wojnie światowej zmieniono granice, od tej pory granicą między Polską a ZSRR miał być San. Tym samym wiele z tutejszych wiosek, rozlokowanych po obu stronach Sanu, jak zostało wspomniane, zostało nagle rozdzielonych. Nagle okazało się, że sąsiedzi żyją w zupełnie innych krajach… Do tego doszły akcje przesiedleńcze i akcja “Wisła”. W jej ramach wysiedlono z tutejszych wsi wszystkich mieszkańców, a to, co dotąd tętniło życiem, z dnia na dzień opustoszało… Niektórych przesiedlano w głąb dzisiejszej Ukrainy, innych na Ziemie Odzyskane i w głąb Polski. Często bez wytłumaczenia, bez uprzedzenia. Wsie opustoszały, a to, co po nich pozostało musiało stawić czoło ludziom, którzy niszczyli, dewastowali, palili tutejsze wsie, cerkwie, domostwa. Był to efekt nasilonych antagonizmów wywołanych nową granicą, przesiedleniami i działaniem władz. Resztą zaś zajęła się przyroda, odbierająca tereny we własne ramiona rozgaszczając się tutaj na dobre… Wysiedlone, opuszczone wioski w Bieszczadach – szlak “Bieszczadzki worek” i nie tylko Szlak wciąż dziki, niezadeptany przez turystów. Szlak pełen tajemnic, magii, nostalgii. Miejsce, które niegdyś tętniło życiem, dziś zaś przypomina o niesprawiedliwości. Bieszczadzki Worek to nieformalne określenie terenów Doliny Górnego Sanu po Tarnawę Niżną, pogranicze polsko-ukraińskie, gdzie przez wieki istniały tutaj wielonarodowe i wielowyznaniowe wioski. Wioski, które wraz z nadejściem II wojny światowej, zmian granic i przesiedleń, przestały istnieć. Dzisiaj pozostały po nich opuszczone wioski w Bieszczadach, ślady w postaci ruin cerkwi, cmentarzy, przydrożnych krzyży. Miejsce tajemnicze, o którym wciąż bardzo mało się mówi. W czasach PRL-u szlak ten był niedostępny dla turystów, ze względu na przygraniczne przepisy. Docierali tutaj jedynie nieliczni śmiałkowie, którzy ryzykowali, łamiąc prawo, by dotrzeć do zapomnianych miejsc, by odkryć ich tajemnicę. Strach przed ukaraniem ze strony pograniczników, wynagradzać im miał pewien dreszczyk emocji i podróż w nieznane, w zakazane. Legalnie przebywać tutaj zaś mogli jedynie partyjni dygnitarze, dla których na tych terenach organizowano polowania. Specjalnie dla nich wybudowano tutaj z resztą drogę, nazywaną “Błękitną Aleją”. Od 1996 roku tereny opuszczonych wiosek w Bieszczadach i Bieszczadzkiego Worka przejął Bieszczadzki Park Narodowy i ponownie mogli tutaj wkroczyć na szlaki piechurzy. Po dziś dzień jednak, szlak ten pozostaje dziki, pozbawiony tłumów, które wybierają słynne połoniny i najpopularniejsze bieszczadzkie szczyty. Bieszczadzki Worek to dzisiaj wciąż szlak tajemnic, których część odkryjemy razem w tym wpisie. Prócz tego zaglądniemy razem jeszcze do kilku wiosek poza Bieszczadzkim Workiem, ale które spotkał podobny los. Na końcu tego wpisu znajdziecie mapę, na której zaznaczyliśmy miejsca tutaj opisywane. Beniowa Pierwsze wzmianki na temat Beniowej pochodzą jeszcze z XVI wieku. Sposób gospodarowania wsią współgrał z rozmieszczeniem terenów i przyrodą otaczającą wioskę. Warto wspomnieć, że w czasach świetności Beniowej, funkcjonowały tutaj młyny wodne, tartaki, fabryka beczek, browar, a nawet huta szkła. Na początku XX wieku była tutaj nawet kolejka wąskotorowa! Wieś była wtedy bardzo zróżnicowana pod względem wyznaniowym: mieszkało tutaj 482 grekokatolików, 25 osób wyznania rzymskokatolickiego i 85 Żydów. Widać więc, że Beniowa była wioską tolerancyjną i wielowyznaniową, a także dość rozbudowaną – w okresie międzywojennym miało tutaj być ok. 100 domów! Beniowa w 1939 roku znalazła się pod okupacją niemiecką, zaś po II wojnie światowej została przedzielona granicą państwową. Niestety zakończenie wojny nie przyniosło spokoju wiosce… W 1946 roku jej mieszkańcy zostali stąd wysiedleni, a zabudowania po polskiej stronie spalone. Dzisiaj Beniowa jest zamieszkana jedynie przez kilka rodzin po stronie ukraińskiej, polska strona została przejęta przez naturę i pozostała niezamieszkana. Idąc przez las i polany, dotrzeć można do starego cmentarza w Beniowej oraz ruin dawnej cerkwi, które pamiętają czasy, gdy wioskę napełniał uśmiech jej mieszkańców… Warto przyjrzeć się grobowcom (na niektórych zachowały się inskrypcje) i kamiennej płycie na ruinach cerkwi. Ponoć płyta z wyrytym w kamieniu symbolem ryby, miała być niegdyś podstawą chrzcielnicy tutejszej cerkwi. Tuż za nią stoją krzyże, które miały być zwieńczeniem starej cerkwi. Dochodząc do starego cmentarza w Beniowej, z oddali widać już potężną lipę. Stoi samotnie na polanie, nie mając w swoim otoczeniu innych drzew. Jest swoistą bramą do Beniowej, widoczną już z daleka. Ponoć ma ok. 200 lat, co oznacza, że musiała być świadkiem tak czasów świetności Beniowej, jak i upadku wioski… Ruiny Dworku Stroińskich Idąc szlakiem w stronę Sianek, dotrzeć można za znakami do tzw. Ruin Dworku Stroińskich. Był to niegdyś sporych rozmiarów folwark właścicieli Sianek. Tutejsze zabudowania składać się miały z dworku i kilku budynków gospodarczyk, wszystkie zbudowane były z drewna. Prócz tego znajdowała się tutaj także kaplica, a całość, choć ciężko to sobie wyobrazić, położona była na otwartej przestrzeni. Ze Stroińskimi i tym miejscem wiąże się ciekawa legenda… Często Klarę i Franciszka Stroińskich nazywa się bieszczadzkimi Romeo i Julią, a historia ich miłości znana jest niemal każdemu w Bieszczadach. Ona – hrabianka pochodząca z Lwowa, on – właściciel ziemski. Zakochać się w sobie mieli bez pamięci i wziąć szybki ślub. W dniu ich ślubu rozpętać się miała potężna wichura, która zerwała krzyż z dachu tutejszej cerkwi i wbić go w przeciwległy brzeg Sanu. Klara miała wtedy poprosić swego męża, by na znak ich miłości, wybudował tam nową świątynię. Zakochany Franciszek spełnił życzenie swojej ukochanej. Po wybuchu II wojny światowej dworek ten był siedzibą gestapo, zaś po zakończeniu wojny, został on spalony. Dzisiaj zachowały się fragmenty podmurówki, a także piwnica. Nie polecamy jednak wchodzić do wnętrz piwnicy – grożą dziś zawaleniem. Od ruin Dworku Stroińskich kieruj się za znakami szlakiem w kierunku Grobowca Hrabiny. To tam poznasz ciąg dalszy historii miłości Stroińskich. Grobowiec Hrabiny Ciąg dalszy legendy o Stroińskich warto kontynuować właśnie tutaj, przy grobie Hrabiny. Po wybudowaniu nowej cerkwi, miłość Stroińskich kwitła, żyli szczęśliwie, doczekali się nawet syna. Niestety sielanka nie trwała zbyt długo, bowiem Klara nagle zachorowała i zmarła w wieku zaledwie 40 lat, co wywołało rozpacz Stroińskiego. Podstawił jej grób, a na nagrobku napisał “Dla tej, która uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi”. Po jej śmierci przeżył jeszcze ponad 20 lat, jednak, wciąż zakochany, każdego dnia przychodził na grób ukochanej. Po swojej śmierci został pochowany obok niej. Dzisiaj jednym z niewielu ocalałych śladów dawnych Sianek po stronie polskiej, jest tutejszy cmentarz i tzw. Grób Hrabiny. Jest to grobowiec Klary Stroińskiej i jej męża – Franciszka Stroińskiego, które stoją obok siebie. W latach 80-tych grób został otwarty i splądrowany, a z biegiem lat niszczał… Jednak dzięki staraniom Bieszczadzkiego Parku Narodowego, w latach 90-tych zrekonstruowano tutejszą kaplicę, dalej zaś wyremontowano groby Stroińskich. Miejsce to na zawsze pozostanie symbolem bieszczadzkiej miłości i dawnych Sianek. Stąd warto wybrać się szlakiem na punkt widokowy w Siankach, czeka Was 20minutowy spacer przez las. Zobaczyć stamtąd można ukraińską stronę dzisiejszych Sianek. Sianki Sianki, jak większość tutejszych wiosek, powstały jeszcze w XVI wieku. Jednak czasy świetności przypadają na początki XX wieku. Bowiem to właśnie wtedy wybudowano tutaj stację kolejową, na którą można było przyjechać z Lwowa. Budowa stacji była impulsem do tego, by Sianki stały się lokalnym kurortem letniskowo-turystycznym. Powstały tutaj domki letniskowe, pensjonaty, piękne schronisko! Do tego oczywiście restauracje, dancingi, korty tenisowe czy boiska. Zimą kurort był słynny dzięki swoim stokom narciarskim, ale także skorzystać tu można było z toru saneczkowego i skoczni narciarskiej! W czasach swojej świetności Sianki przyjąć mogły niemal 2000 turystów! A jednym z najsłynniejszych odwiedzających Sianki był sam Józef Piłsudski ze swoją rodziną! Niestety, mimo wspaniałych warunków i rozkwitu, Sianki nie zostały pominięte w czasie wojny, jej skutki dotarły także tutaj. Wieś została przedzielona granicą, a jej mieszkańcy już nigdy nie mogli żyć tak, jak kiedyś. Najpierw rozlokowało się tutaj gestapo, dalej zaś przesiedlano tutejszych mieszkańców. Po stronie polskiej nie pozostało praktycznie nic, wioskę spalono…Po stronie ukraińskiej żyje dzisiaj kilkadziesiąt rodzin, jednak ich domy nie są pozostałościami dawnych Sianek. Te bowiem także i tam zostały zniszczone. Powracający więc w dużej części musieli zbudować Sianki od nowa. Dzisiaj po stronie ukraińskiej wciąż funkcjonuje dworzec kolejowy, a po stronie polskiej, na punkcie widokowym znajduje się mapa z rozpiską dzisiejszych zabudowań. Można stąd obserwować ukraińską, zamieszkaną stronę Sianek. Od Sianek prowadzi dalej ścieżka, która doprowadzi do tzw. Źródeł Sanu. Spacer od Sianek zajmuje ok. 15-20 min i kończy się przy obelisku symbolizującym umowne źródło Sanu. Umowne, gdyż obelisk nie znajduje się przy samym źródełku – ten ponoć jest na innej wysokości i po stronie ukraińskiej. Dlatego też sam obelisk jest bardziej symboliczny, stoi pomiędzy słupkami granicznymi Polski i Ukrainy. Bieszczady – Sokoliki Dawna wieś Sokoliki, nazywana jest także często Sokolikami Górskimi. Prowadzi do niej bardzo przyjemny szlak, dochodzący do zakola Sanu. Pierwsze wzmianki na temat Sokolików pochodzą z XVI wieku, jednak to XIX wiek był czasem rozkwitu wioski. To stąd pochodzić miało wielu patriotów, wspierających i kwestujących na rzecz powstańców styczniowych. Tutejszy dwór miał być z resztą punktem przerzutowym dla powstania styczniowego. Początek XX wieku był dalszym rozkwitem wioski, poprowadzono tędy nawet kolej z Lwowa i Przemyśla. Budowa tej kolei, ale także wąskotorowych w pobliżu, przyniosła ogromny rozkwit Sokolików. Stały się nie tylko centrum przemysłu drzewnego, ale także rozkwitały turystycznie! Wtedy jednak jeszcze nikt nie wiedział, że szczęście i rozkwit wioski nie potrwa zbyt długo… Sokoliki również były wioską wielonarodową, w której jednak ponad 60% mieszkańców stanowili grekokatolicy. Prócz nich żyli tutaj także rzymskokatolicy i Żydzi. Po II wojnie światowej mieszkańców obu stron Sanu Sokolików wywieziono i przesiedlono. Polska strona dzisiaj pozostaje niezamieszkana, nie zachowały się praktycznie żadne zabudowania. Stronę ukraińską zamieszkuje zaledwie kilka rodzin, a jedynym, co się zachowało z dawnej wsi, jest niedawno wyremontowana cerkiew pw. św. Wielkiego Męczennika Dymitra. Miała ponoć służyć przez wiele lat Sowietom jako stajnia i magazyn, później zaś popadała w ruinę. Dzisiaj znowu regularnie odbywają się w niej nabożeństwa i wróciło do niej życie. Warto jednak pamiętać, że zanim postawiono tutaj murowaną cerkiew, stała tutaj piękna drewniana świątynia. Została zastąpiona murowaną w 1931 roku, więc niedługo przed wybuchem II wojny światowej. Szlak prowadzący do Sokolików nie jest wymagający i każdy bez problemu sobie z nim poradzi. Do punktu widokowego na cerkiew prowadzą cały czas znaki. Warto rozważyć wzięcie ze sobą lornetki, by obserwować piękną cerkiew znajdującą się po drugiej stronie Sanu, na Ukrainie. Przy punkcie widokowym na końcu szlaku znajduje się drewniany stolik i ławki, gdzie można odpocząć. Bieszczady – Dźwiniacz Górny Wioska Dźwiniacz Górny po raz pierwszy wspomniana była w XVI wieku, a jej mieszkańcy zajmowali się głównie rolnictwem i wypasem bydła na pobliskich połoninach. Wraz z jej stopniowym rozwojem, wzrastała liczba mieszkańców. Jak większość tutejszych wsi, była różnorodna pod względem narodowościowym i religijnym. W Dźwiniaczu Górnym mieszkali bowiem grekokatolicy, Żydzi i rzymskokatolicy. Życie kwitło tutaj przez wiele wieków wokół tartaku, młynu, istniała tutaj nawet szkoła! Niestety Dźwiniacz Górny przestał istnieć w 1946 roku… Nowa granica na Sanie przedzieliła wioskę, a większość mieszkańców przesiedlono do ZSRR, zabudowę zniszczono, a reszty dopełniła przyroda, stopniowo zajmując tereny dawnej wioski. Dzisiaj po Dźwiniaczu Górnym pozostały 2 cmentarze (starszy i nowszy, oddalone od siebie o kilkaset metrów) czy kępy drzew porastające dawny dwór i cerkiew. Dobre oko zobaczyć może także zarastające piwniczki i podmurówki starych domów. Szlak prowadzi także drogą, przy której do dzisiaj stoją dawne przydrożne krzyże, pośród wielowiekowych drzew. Gdyby potrafiły mówić, mogłyby opowiedzieć nam wiele historii – tych radosnych, ale także bolesnych, z czasów istnienia i zagłady dawnej wioski… Tak, jak i groby na tutejszym cmentarzu, którym warto się przyglądnąć. Jeden z nich jest mogiłą powstańca styczniowego – Józefa Sikorskiego. Do Dźwiniacza Górnego najlepiej jest dotrzeć szlakiem z Tarnawy Niżnej, która zaczyna się za hotelikiem Bieszczadzkiego Parku Narodowego “Nad Roztokami”. Możecie tutaj zostawić swój samochód i dalej ruszyć szlakiem o długości ok. 4 km. Pamiętajcie, by uiścić tutaj opłatę za wstęp do Bieszczadzkiego Parku Narodowego i zapłacić za parking. Nie zapomnijcie o dobrych, górskich butach – trasa, choć nie jest trudna, bywa bardzo śliska i zabłocona po deszczowych dniach. Kilka razy przekracza się rzekę – w większości po drewnianych mostach, raz trzeba ją przejść po pniu przerzuconym nad potokiem. W razie wysokiego stanu wody, możecie mieć trudności z przejściem. Bieszczady – Hulskie Tak jak większość opuszczonych wiosek w Bieszczadach, także Hulskie powstało w XVI wieku. Początkowo mieszkańcy Hulskie zajmowali się głównie uprawą bydła, z czasem jednak wieś mocno się rozrosła. Funkcjonował tutaj młyn, sporych rozmiarów potażarnia, tartak wodny, karczma, a początkiem XX wieku nawet kopalnia ropy i zakład garncarski! Mieszkańcy byli głównie wyznania grekokatolickiego, ale prócz nich mieszkali tutaj także rzymskokatolicy i Żydzi. Tuż przed wybuchem II wojny światowej wieś składała się z aż 62 gospodarstw, widać więc, że nie była ona małych rozmiarów. Wybuch II wojny światowej zmienił Hulskie na zawsze… Najpierw w 1939 roku przez Hulskie przebiegała granica między Niemcami a ZSRR, zaś po wojnie doszło do przesiedleń tutejszej ludności. Po przesiedleniach i akcji “Wisła” nie pozostał w Hulskie już nikt… Większość zabudowań została spalona i zniszczona, a jedyne, co przetrwało po dzień dzisiejszy, to ruiny cerkwi, część cmentarza i młynu. Tutejsza cerkiew była murowana, kryta blachą i pewnie dzięki temu dzisiaj można wciąż zobaczyć jej fragmenty, w dużej części przejęte już przez naturę. Obok cerkwi do dzisiaj można zobaczyć ocalały fragment cerkiewnej dzwonnicy, z której powoli wyrastają drzewa. W 2010 roku zawaliło się na nią drzewo, dlatego też jest obecnie w gorszym stanie niż jeszcze 10 lat temu. Z tutejszego cmentarza nie zachowało się zbyt wiele, a jego tereny praktycznie w całości przejęła natura. Wciąż jednak można zobaczyć zachowane cokoły, które były podstawą krzyży. Niestety krzyży dzisiaj już nie ma i nikt nie wie, co się z nimi stało… A Hulskie już zawsze będzie okryte tajemnicą… W pobliżu opuszczonej wsi Hulskie, przy drodze Zatwarnica-Krywe, znajdziecie 2 wodospady na potoku Hulskim, do których prowadzi malownicza ścieżka przez las. W Bieszczadach nie ma zbyt wielu wodospadów i kaskad wodnych, dlatego będąc w pobliżu, warto się zatrzymać nad Hulskimi wodospadami. Wyglądają pięknie, szczególnie jesienną porą, pośród kolorowych liści! Bieszczady – Krywe Krywe jest jedną z najpiękniejszych dzisiaj opuszczonych wiosek w Bieszczadach. Z pewnością jest także tą najbardziej znaną. Położona jest malowniczo pośród wzgórz, łąk i lasów, tutaj też można zobaczyć najlepiej zachowane ruiny dawnej wioski. Krywe swoje początki datuje również na XVI wiek, graniczyło z pobliskimi wioskami Hulskie i Tworylne. Z biegiem lat funkcjonowały tutaj młyny i tartak, istniał także sporych rozmiarów dwór wraz z okolicznymi zabudowaniami, otoczony dorodnymi lasami. Istniała tutaj także szkoła parafialna, piękny park i staw dworski. Zaś w XIX wieku zbudowano tutaj piękną, murowaną cerkiew grekokatolicką pw. św. Paraskiewii. W 1939 roku Krywe znalazło się na pograniczu Niemiec i ZSRR i na zawsze już zmienił się obraz dotychczasowej wioski. Zakończenie wojny przyniosło przesiedlenia, a wielu tutejszych mieszkańców ukrywało się w pobliskich lasach, próbując uniknąć akcji przesiedleńczych. Część ludzi wywieziono do ZSRR, a ponad 300 osób wywieziono w okolice Koszalina, Krywe opustoszało… Większość zabudowań spalono i po dziś dzień nie zachowało się tutaj zbyt wiele. Znaleźć można okryte przyrodą pozostałości piwnic, dworu, a także fragmenty dawnego cmentarza. Niesamowitym śladem dawnej wioski Krywe są zachowane do dzisiaj ruiny dawnej cerkwi. Są to jednocześnie najlepiej zachowane ruiny dawnych Bieszczad. Jeszcze przed wybuchem wojny, w 1938 roku, odbyły się tutaj obchody 950-lecia chrztu Rusi. Postawiono wtedy tutaj pamiątkowy krzyż tuż obok cerkwi. Dzisiaj cerkiew popada w ruinę… W 2017 roku odbyła się tutaj uroczystość postawienia Krzyża Pamięci dawnych mieszkańców Krywe, w której brali udział potomkowie mieszkańców wsi. Do Krywe dojść można czerwonym szlakiem z Zatwarnicy. Szlak nie jest trudny, pamiętać jednak należy o utrudnionych warunkach w razie silnych deszczy – ścieżką płynie wtedy strumyczek. Ścieżka zajmuje ok. 45min-1h. Opuszczone wioski w Bieszczadach – Bieszczady i wsie wielonarodowe i wielowyznaniowe Bieszczadzkie wioski na przestrzeni wieków zachwycały nie tylko widokami i położeniem, ale także zróżnicowaniem swoich mieszkańców. Choć dane demograficzne z czasów tak odległych, jak XVI wiek, czyli gdy powstawały opisywane wyżej dziś opuszczone wioski w Bieszczadach, nie są zbyt dokładne, tak znaleźć można informacje na temat ludności tych terenów. Na podstawie starych spisów zauważyć można, że wioski były wielonarodowe i wielowyznaniowe. Obok siebie żyli Rusini i Polacy, Bojkowie i Łemkowie. Osoby wyznania grekokatolickiego, rzymskokatolickiego i mojżeszowego. We wzajemnym szacunku, tolerancji, świadomości. Z innymi wartościami, innymi zwyczajami, świętami religijnymi, ale wciąż razem. Dzisiaj śladami tej różnorodności ówczesnych Bieszczad są dawne cerkwie, w wielu przypadkach zmienione na kościoły rzymskokatolickie. Wielokrotnie znaleźć można typowo bojkowskie czy łemkowskie chaty, choć na przestrzeni lat wiele z nich rozebrano i ich drewno przeznaczono np. na opał. Najtrwalszym zaś, co pozostało do dzisiaj, są cmentarze, które świadczą o tutejszej różnorodności mieszkańców. Miejsca zadumy, miejsca pamięci, miejsca, które są świadectwem innych Bieszczad, jeszcze kilkadziesiąt lat temu… Obrazu Bieszczad, który znany jest jedynie jej dawnym mieszkańcom, których dzisiaj jest już coraz mniej. Porozrzucani po świecie, wracają we wspomnieniach do ich ukochanych połonin, do bieszczadzkich lasów, do otaczającej ich przyrody…Do tego, co zniknęło w ciągu kilku chwil i miało już nigdy nie wrócić… Lutowiska – Kirkut Prócz ludności grekokatolickiej, która zamieszkiwała opuszczone wioski w Bieszczadach i była najliczniejsza, a także rzymskokatolickiej, która tereny Bieszczad zamieszkuje po dziś dzień, dość liczną grupę stanowili także Żydzi. Choć dzisiaj ciężko jest znaleźć tutaj liczne społeczności obchodzące szabas czy też noszące jarmułki, były takie czasy, kiedy społeczność żydowska w Bieszczadach była bardzo liczna. Zamieszkiwali oni Ustrzyki Dolne, Baligród, Lutowiska, Cisną, ale także mieli swoich przedstawicieli w opuszczonych wioskach w Bieszczadach. Niestety bolesna historia II wojny światowej odbiła się ogromnym piętnem na tej społeczności… Dzisiaj na Podkarpaciu wciąż znaleźć można sporo śladów obecności żydowskiej na tych terenach. Synagoga w Lesku czy Ustrzykach Dolnych są jednymi z takich śladów. Jednak w samych Bieszczadach najbardziej wyraźnym śladem jest Kirkut, czyli cmentarz żydowski, w Lutowiskach. Żydzi stanowili większość mieszkańców Lutowisk, stąd cmentarz jest dość sporych rozmiarów (drugi co do wielkości po Lesku), założono go jeszcze w XVIII wieku. Według badań, znajduje się tutaj ok. 1000 macew (żydowskich płyt nagrobnych). Wiele z nich, prócz inskrypcji, ma także piękne płaskorzeźby z motywami zwierzęcymi – lwy, jelenie, a także ornamenty roślinne. Wraz z upływem lat, cmentarz coraz bardziej niszczeje, a wiele nagrobków jest powywracanych. Idąc pośród wielu tutejszych grobów, warto poddać się zadumie, zwrócić uwagę na piękne płaskorzeźby na nagrobkach. Pośród nich znaleźć można ponoć także nagrobki rabinów. Cmentarz zaś z roku na rok przejmuje natura… Dojście do cmentarza żydowskiego w Lutowiskach jest oznaczone, znajduje się tuż przy szosie. Auto można zaparkować pod bramką i wejść na teren cmentarza. Przy bramce znajduje się tablica informacyjna, która opowiada o dziejach żydowskich na tych terenach. Wysiedlone, Opuszczone wioski w Bieszczadach – informacje praktyczne Zwiedzanie opuszczonych wiosek w Bieszczadach polecamy zacząć od Doliny Górnego Sanu i Bieszczadzkiego Worka. Możecie dojechać samochodem na parking Bieszczadzkiego Parku Narodowego w Bukowcu, skąd dalej należy ruszyć pieszo trasą ścieżki dydaktycznej Doliny Górnego Sanu Bukowiec-Beniowa-Sianki. Na wspomnianym parkingu należy uiścić opłatę za wjazd do Bieszczadzkiego Parku Narodowego: Jednodniowy bilet normalny – 8złJednodniowy bilet ulgowy – 4złOpłata za parking za samochód osobowy w Bukowcu – 18zł Bilet ulgowy przysługuje uczniom szkół i studentom, osobom do 18 roku życia, emerytom i rencistom, osobom niepełnosprawnym oraz żołnierzom w służbie czynnej. Następnego dnia zaś można wybrać się do innych wiosek. W pobliżu wioski Krywe znajduje się także opuszczona wioska Tworylne. Bieszczady szlakiem dawnych wiosek – O czym jeszcze musisz pamiętać? Szlaki prowadzące do opuszczonych wiosek nie są wymagające, dlatego też możemy je śmiało polecić każdemu, bez względu na kondycję. Najdłuższy jest szlak Bukowiec-Beniowa-Sianki-Źródła Sanu – jest to ok. 6-7h pieszo. Pozostałe szlaki są dużo krótsze. Na trasie znajdziecie wiele ławek i stolików przeznaczonych na odpoczynek, ale także zadaszonych miejsc, gdzie można ukryć się przed się na szlak, pamiętajcie o zabraniu ze sobą zapasu wody i przekąsek – po drodze nie znajdziecie żadnych sklepów ani barów. Warto także zaopatrzyć się w pelerynę przeciwdeszczową – w Bieszczadach pogoda bywa wędrowania wzdłuż Sanu Wasze telefony łapać będą ukraińską sieć komórkową. Pamiętajcie, by wyłączyć transfer danych, ukraińskie opłaty za internet są bardzo wysokie!Pamiętajcie, że wybierając się w Bieszczady, możecie także skorzystać z Bonu Turystycznego. Wiele tutejszych pensjonatów i gospodarstw agroturystycznych zaprasza do ich użycia w swoich bieszczadzkich w okolicy warto także zwiedzić Zagrodę Żubrów w Muczne, poznać historię wypalania węgla oraz wybrać się do Pawilonu Wystawowego. O tym jednak pojawi się osobny wpis na blogu już niedługo. Opuszczone wioski w Bieszczadach – mapa Zdjęcia z drona zostały wykonane za pisemną zgodą Dyrektora Bieszczadzkiego Parku Narodowego, za którą bardzo dziękujemy. Wpis ten powstał w ramach konkursu Turystyczne Mistrzostwa Blogerów organizowanego przez Polską Organizację Turystyczną, w którym reprezentujemy Województwo Podkarpackie. W trakcie zbierania materiałów i tworzenia tego wpisu otrzymaliśmy ogromne wsparcie Podkarpackiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, a także pracowników Bieszczadzkiego Parku Narodowego, Lasów Państwowych i Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej, za co chcieliśmy z całego serca podziękować. Zobacz nasz film o Województwie Podkarpackim! Jeśli zainteresowały Cię opuszczone wioski w Bieszczadach i ten wpis, udostępnij go dalej, by mógł dotrzeć do innych zainteresowanych tematem. Pomóżmy razem promować Podkarpackie! MASZ PYTANIA? WĄTPLIWOŚCI? CHCESZ DOWIEDZIEĆ SIĘ CZEGOŚ WIĘCEJ? Szukasz więcej informacji na temat Podkarpacia? Biorąc udział w Turystycznych Mistrzostwach Blogerów, reprezentowaliśmy województwo podkarpackie. Zaglądaj do nas na Instagram i Facebook, gdzie publikowaliśmy więcej na temat atrakcji Podkarpacia!Zobacz pozostałe podkarpackie wpisy!Zobacz także nasz wpis o Zamkach na Podkarpaciu! Zabierze Cię on w niesamowitą podróż przez najpiękniejsze zamki i rezydencje królewskie i magnackie!Nie zapomnij oglądnąć nasz film o Podkarpaciu! Zabierze Cię we wspaniałą podróż przez województwo podkarpackie!Jeśli wybierasz się w podróż, sprawdź nasze inne wpisy, znajdziesz w nich mnóstwo inspiracji!